Wyszukaj w publikacjach
Dystans jest wpisany w szwedzką naturę, czyli o lekarzu w Szwecji

“Dopinguję Was z całego serca i popieram strajk, Koledzy i Koleżanki. Jeśli ktoś byłby zainteresowany realiami pracy w Szwecji to służę pomocą. Tutaj przyjmą Was z otwartymi ramionami i za godną płacę na jednym etacie”. Od tego wpisu minęły ponad 3 lata, a jego autor Mateusz Rybicki jest administratorem grupy Lekarz w Szwecji, która zrzesza ponad 4,3 tys polskich lekarzy.
- Swój pierwszy podcast rozpoczynasz od nawiązania do posta w grupie Porozumienie Rezydentów. Czy to wtedy zrodził się pomysł utworzenia facebookowej grupy?
Mateusz Rybicki: Post na grupie powstał w czasie, kiedy medycy kontynuowali protest głodowy. Wówczas na grupie Porozumienie Rezydentów pojawiały się słowa wsparcia od kolegów pracujących za granicą. Pomysł był spontaniczny, po rozmowie z przyjacielem postanowiłem dołączyć się do akcji i zamieściłem słowa poparcia. Zaoferowałem też pomoc tym, którzy rozważają emigrację. Chętnie pomagam i dzielę się informacjami- to leży w mojej naturze. Po publikacji moja skrzynka pękała w szwach.
Nie spodziewałem się, że ten post zrobi taką furorę: 350 like’ów i 420 komentarzy, a w jednym z nich propozycja otwarcia osobnej grupy. I tak się zaczęło. Wobec lawiny wiadomości, nie byłem w stanie odpisać na każdą z nich indywidualnie. Nagrałem więc odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania w formie dźwiękowej. Stworzenie grupy było praktycznym rozwiązaniem tej kwestii. Pomysł szybko ewoluował. Sam słucham wielu podcastów, wiem jakimi prawami się rządzą. Jest to bardzo wydajna forma dotarcia do szerokiego grona odbiorców. W ciągu doby do grupy dołączyło ponad tysiąc osób, kolejny tysiąc dołączył po tygodniu.
- Jak wyglądała Twoja droga do Szwecji?
W liceum uczestniczyłem w rocznej wymianie w Karlskronie. Nie znałem języka, ale stopniowo przyswoiłem go podczas nauki w szwedzkiej szkole. Nauka języków od zawsze sprawiała mi przyjemność, po 2-3 miesiącach mogłem się płynnie komunikować z rówieśnikami. W czasie studiów wiele praktyk wakacyjnych zrealizowałem w Szwecji, co pomogło utrzymać mi znajomość języka ale i zapoznać się ze szwedzkimi realiami pracy. Do Szwecji wyjechałem po stażu podyplomowym. Lubię sprawdzać wszystkie możliwości. Aplikowałem więc także na specjalizację z medycyny rodzinnej w Polsce, ale się nie dostałem, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w decyzji o emigracji.
Co więcej, za miesiąc kończę specjalizację z medycyny rodzinnej w Szwecji i będę starał się o uznanie mojego tytułu w Polsce. Z czystej ciekawości, postanowiłem sprawdzić jak wygląda ta procedura.
- dodaje lek. Mateusz Rybicki
- Czy przed podjęciem pracy wymagano od Ciebie zaświadczeń językowych?
Wówczas nie wymagano takich zaświadczeń i wystarczyło wykazać się znajomością języka na rozmowie kwalifikacyjnej. Pracodawca sam oceniał czy poziom językowy kandydata na dane stanowisko jest dla niego wystarczający. Takie zasady nadal obowiązują w Norwegii. Od kilku lat w Szwecji niezbędny jest egzamin językowy lub zaświadczenie o języku od przyszłego szwedzkiego pracodawcy aby uzyskać szwedzkie PWZ lekarza i rozpocząć rezydenturę. Zaświadczenia weryfikuje potem urzędnik w Socialstyrelsen (odpowiedniku Naczelnej Izby Lekarskiej) i może je podważyć, tylko dlatego, że nie znajdzie odpowiednich słów czy zwrotów, a to komplikuje i przedłuża całą procedurę. Na szczęście dzięki osobom, które już przeprowadziłem przez ten proces w ostatnich latach, dokładnie wiem czego oczekują. Mimo obecnie wymaganych zaświadczeń pracodawcy chętnie je wystawiają jeśli widzą, że jesteśmy zmotywowani i już płynnie się wypowiadamy. Jest tak ponieważ w Szwecji jest ogromny niedobór rezydentów i specjalistów. Poza tym nawet bez świetnej znajomości języka można popracować na stanowisku asystenta lekarza (Läkarassitent) albo tzw Underläkare, czyli lekarza przed uzyskaniem prawa wykonywania zawodu i zdobywać doświadczenie językowe i kliniczne.
- Jakie możliwości diagnostyczne ma lekarz rodzinny w Szwecji?
Możliwości diagnostyczne lekarza rodzinnego w Szwecji są potężne- prezentuję je na jednym z filmików, który umieściłem na grupie. Zapraszam tam na wirtualny spacer po ośrodku zdrowia w którym pracuję, pokazuję sprzęt i kompetencje dostępne na miejscu. Jestem dumny z pracy jako lekarz rodzinny. Od zawsze chciałem wykorzystywać wszystko, czego się nauczyłem ale niekoniecznie w ekstremalnych szczegółach. Od początku studiów powtarzałem jak mantrę, że chcę być lekarzem rodzinnym, co spotykało się ze zdumieniem otoczenia. Miałem wrażenie że medycyna rodzinna jest traktowana drugoplanowo, jako specjalizacja na którą nikt nie idzie z własnej woli, a bardziej jako awaryjna opcja jeśli nic innego nie wypali. Moje wyobrażenie o tej specjalizacji od zawsze było jednak inne, bo od początku wiedziałem jak wygląda praca lekarza rodzinnego w Szwecji i jak holistyczna jest medycyna w takim wydaniu.
- Masz pod opieką szwedzkich stażystów, sam odbyłeś staż podyplomowy w Polsce. Jakie widzisz różnice?
Zakres obowiązków lekarza stażysty w Szwecji znacznie się różni. Jego kompetencje są takie jak innych lekarzy, choć jest stopniowo wprowadzany do pracy przez swojego opiekuna. Lekarz stażysta jest w pełni autonomiczny w leczeniu pacjentów. Natomiast zawsze ma możliwość konsultacji z opiekunem lub starszymi kolegami. Po polskim stażu miałem wątpliwości czy sprostam tutejszym oczekiwaniom. Niestety zakres możliwości polskiego stażysty jest mocno ograniczony, struktura mistrz-uczeń nieoptymalna, a w systemie występuje chroniczny brak czasu i środków. Naprawdę byłem zmotywowany, by się czegoś nauczyć, ale nie było to łatwe zadanie. Jako stażysta chciałem mieć dostęp do dokumentacji elektronicznej pacjentów, by móc monitorować ich stan, wyciągać własne wnioski, niekoniecznie patrząc przez ramię. To były czasy, kiedy systemy elektroniczne były dopiero wdrażane. Dostęp wymagał jednak loginu, jednak odgórnie ustalono, że aby go uzyskać należy dysponować pełnym prawem wykonywania zawodu. Pomimo oficjalnych podań, które umotywowałem chęcią realnego uczestniczenia w procesie terapeutycznym- odrzucono moją prośbę.
- Szwecja zmaga się ze znacznym niedoborem lekarzy. W jednym z podcastów wspominasz o utrudnionym dostępie szwedzkich absolwentów medycyny do stażu podyplomowego, którzy nierzadko potrafią oczekiwać rok, by rozpocząć praktykę lekarską. Z czego to wynika?
Sam jestem obecnie opiekunem jednego ze stażystów, słyszałem też wiele relacji moich kolegów. Staż w Szwecji w większości regionów trwa zazwyczaj 21 miesięcy. Składa się 6 miesięcy interny, 6 miesięcy bloków chirurgicznych, 6 miesięcy medycyny rodzinnej, 3 miesięcy psychiatrii. Polskie 13 miesięcy nie daje takiego samego doświadczenia, ale jeśli przyłożymy się na początku tutejszej specjalizacji to bez problemu uda nam się nadrobić zaległości. Mocne strony polskich lekarzy to doskonała wiedza teoretyczna, pracowitość i motywacja - i właśnie z tego powinniśmy być dumni i na tym bazować!
Problem z dostępnością staży jest złożony i wielopoziomowy. Zaczynając od tego, że uczelni oferujących kierunek lekarski w kraju jest zaledwie kilka, mało osób się dostaje, stąd wynika silne poszukiwanie miejsc na zagranicznych uczelniach, m.in w Polsce, gdzie koszty życia są niższe. Drugim wąskim gardłem jest staż. Ilość miejsc jest dostosowana do liczby absolwentów w kraju. Ponadto, duży nacisk stawia się tu na wysoki poziom stażu, m.in przez przydzielenie mentora tzw. Handledare. Tu bardzo zwraca się uwagę na to, by stażystom wystarczyło zasobów, by jakość szkolenia była wysoka. Może być mniej miejsc, ale lekarz po stażu nie może być “półproduktem”, jego edukacja ma mieć wysoką jakość. W moim województwie, które jest najmniejszym w kraju, jest otwieranych tylko 15 miejsc stażowych na semestr.
- Jakie są obowiązki Twojego podopiecznego jako stażysty?
Ma dokładnie taki sam zakres obowiązków jak ja. Dostaje nieco więcej czasu na pacjentów, choć jest to dość marginalne. Jeśli ma wątpliwości w każdej chwili ma możliwość skonsultowania się ze mną. Wtedy razem przeprowadzamy proces diagnostyczny, dyskutujemy. To ogromna szansa na rozwój dla młodego lekarza. Wymagane są od niego te same umiejętności co ode mnie, prawie już specjalisty choć czasem, co oczywiste, potrzebuje konsultacji kogoś bardziej doświadczonego.
Raz w tygodniu stażysta ma spotkanie ze swoim opiekunem. Jest to czas przewidziany w grafiku i jest to czas “święty”- nie ma wówczas umówionych pacjentów, nie przeszkadzają inne niecierpiące zwłoki sprawy. Można to spotkanie poświęcić na omówienie trudnych diagnostycznie pacjentów. Wielokrotnie jest to wstęp do omówienia szerszego zakresu materiału, przygotowania miniwykładu, “burzy mózgów”. Duży nacisk kładzie się tu na to, by poszerzanie wiedzy było tu oparte o konkretne medyczne przypadki. Dodatkowo omawiamy sprawy administracyjne, możliwość odbycia dodatkowych kursów, szkoleń.
- Jakie są możliwości dokształcania podczas szkolenia rezydenckiego?
Jako rezydent “szyjesz sobie rezydenturę na miarę”. Masz możliwości odbycia wielu specjalistycznych kursów, ale nie tylko. Mogę także bezpośrednio skontaktować się z kliniką/ przychodnią, w której chciałbym się szkolić. Jeśli na przykład nie czuję się pewny wykonując rektoskopię, mogę poprosić o możliwość szkolenia w ośrodku, w którym liczba wykonywanych badań endoskopowych jest wielokrotnie większa i można zobaczyć bardziej zaawansowane przypadki, np. w poradni chirurgicznej. Po takim szkoleniu można wrócić do swojego ośrodka i uczyć kolejnych adeptów. Kliniki są bardzo pozytywnie nastawione wobec takich lekarzy rodzinnych, bo dzięki poszerzaniu naszych umiejętności ograniczamy liczbę referowanych do nich pacjentów.
Jako rezydent “szyjesz sobie rezydenturę na miarę”
lek. Mateusz Rybicki o dokształcaniu podczas szkolenia rezydenckiego w Szwecji
- Kiedy rezydent ma szansę, by kształcić się w kwestiach teoretycznych, zapoznać z literaturą?
Jest ustawa, która zapewnia od 2 do 4 godzin tygodniowo na samokształcenie. To jest czas, który widnieje w grafiku. Dodatkowo kursy, staże, mikrostaże, które dobiera się samemu.
- Na jakich zasadach odbywa się współpraca POZ i poradni specjalistycznych? Jakie są możliwość konsultacji ze specjalistą?
Ogromne. Po pierwsze, gdy potrzebuję porady konsultuję się z opiekunem specjalizacji, po drugie, mogę skontaktować się z całą kadra w moim ośrodku- mają duże doświadczenie, są w stanie rozwiązać wiele problemów, po trzecie, mogę ten przypadek skonsultować na spotkaniu lekarskim, które odbywa się w naszym ośrodku raz w tygodniu i zapytać o zdanie całe konsylium. Kiedy wyczerpię powyższe możliwości lub jeśli uznam, że sytuacja tego wymaga - mogę skontaktować się ze specjalistą, który jest dostępny pod telefonem.
Są dwie linie- tzw. primärjour (najczęściej rezydent danej kliniki) oraz sekundärjour (specjalista). Mam możliwość bezpośredniego konsultowania danego przypadku- specjalista może podpowiedzieć jak poszerzyć diagnostykę lub jeśli uzna za konieczne- poprosić o skierowanie do poradni specjalistycznej lub SOR.
- Jaki jest zakres opieki lekarza rodzinnego nad pacjentkami w ciąży?
Nie ma tu konkretnego zakresu. Bardzo różni się to w zależności od geografii, bo w miejscach odległych od szpitala o 300 km część pacjentek wybierze opiekę lekarza na miejscu. W tych obszarach większy nacisk na szerokie kompetencje lekarza rodzinnego. Ja mieszkam na południu kraju, gdzie dostęp do szpitali jest większy. Niemniej jednak, w programie rezydentury z medycyny rodzinnej przewidziano 3-miesięczny staż z ginekologii. Tam nabywa się wszystkie umiejętności, prowadzimy własne pacjentki. Zawsze mamy możliwość konsultacji z opiekunem, do którego jesteśmy przydzieleni na stażu, by w razie potrzeby pomógł rozwiać wątpliwości. Przez pierwszy tydzień taki rezydent pracuje z mentorem, który uczy go i wdraża w pracę w przychodni ginekologicznej. Kolejne tygodnie są coraz bardziej samodzielne.
- Co najbardziej podoba Ci się w medycynie rodzinnej?
To z czego można być dumnym po ukończeniu medycyny rodzinnej w Skandynawii to to, że nie boisz się wyzwań. Przez pięć lat szkolisz się w bardzo szerokim zakresie i to właśnie jest ogromna wartość takiego specjalisty. Jesteś bardzo kompetentnym lekarzem i niewiele może cię przestraszyć. Wracając albo emigrując do innego kraju po tym kształceniu, mało rzeczy jest cię w stanie zaskoczyć. Chyba, że są to poziomy refundacji leków w Polsce.
- Rozumiem, że nie musisz jej określać?
To sprowadza się do kliknięcia na elektronicznej recepcie tak/nie. Zazwyczaj jest automatycznie przyznawana. Kierujemy się wytycznymi i wymogami takimi jak: czy już wypróbowałem lek pierwszego i drugiego rzutu, zanim lek trzeciego rzutu zostanie przepisany pacjentowi. Nawet jeśli nastąpi pomyłka, to na pewno lekarz nie zostanie za to ukarany.
- Czy przy tak szerokich kompetencjach lekarzy rodzinnych część z nich z biegiem lat specjalizuje się w wybranych obszarach medycyny?
Raczej pozostaje się przy holistycznym podejściu do pacjenta. Jeśli lekarz rodzinny postanowił by specjalizować się np. w wycinaniu znamion, po kilku latach straciłby kompetencje, na które pracował przez 5 lat. Mile widziane jest oczywiście posiadanie swoich “koników”, wielu starszych kolegów ma konkretne zainteresowania, które zgłębia. Jeśli są zainteresowani tematem, często dzielą się tą wiedzą podczas spotkań ze stażystami, podczas spotkań z grupami studenckimi a także wygłaszając wykłady na comiesięcznych spotkaniach lekarzy rodzinnych organizowanych dla całego województwa.
- Jak koronawirus zmienił pracę lekarzy rodzinnych? Jak wyglądają centra infekcyjne?
To namioty, które powstały w centralnych częściach miast. Są obsługiwane w stu procentach przez lekarzy rodzinnych. Nie licząc tych, które wystawiono przed SORami jako część oddziału- te są obsługiwane przez personel szpitalny i są podzielone na dwie strefy w zależności od tego czy pacjent ma objawy infekcji górnych dróg oddechowych. Centra infekcyjne stworzono, by selekcjonować pacjentów. W okolicy Karlskrony otworzono dwa takie punkty. Do naszego punktu zgłaszają się pacjenci, którzy mieszkają w promieniu 50 km. Kadra diagnozująca pochodzi z medycyny rodzinnej- każdego dnia jeden ośrodek obstawia taki namiot swoim personelem- jeden lekarz, dwie pielęgniarki i jedna osoba z personelu laboratoryjnego na zmianę poranną oraz kolejny zespół na zmianę popołudniową. Namioty mają za zadanie ograniczenie miejsc, do których zgłaszają się pacjenci podejrzani o zakażenie oraz skoncentrowanie tam środków ochrony osobistej. Pracy jest dużo, ale tu wkracza kluczowy element systemu ochrony zdrowia- pielęgniarka o szerokich kompetencjach. Dobra pielęgniarka sama zbiera wywiad, przeprowadza proces diagnostyczny, sprawdza podstawowe parametry, a przy braku niepokojących objawów- odsyła go do domu z zaleceniami izolacji. W taki sposób nakłada się “ustną” kwarantannę, a pacjenci się do tego stosują. Na chwilę obecną w związku z niższą zachorowalnością działalność namiotów jest zawieszona.
- Szwedzka strategia walki z pandemią wyróżnia się na tle Europy. Zamiast zakazów- zalecenia. W jakim stopniu pacjenci stosują się do dystansu społecznego?
W większości wzorowo, jeśli są wyjątki to często jest to ludność napływowa. Mam wrażenie, że Szwedom z łatwością przyszła izolacja, bo często życie w małych grupach jest tu stylem życia. W czasach pandemii wykazali się jeszcze większą dyscypliną i odpowiedzialnością społeczną. Myślę, że ten dystans jest wpisany w szwedzką naturę.
Wywiad przeprowadziła: lek. Ewelina Niedziałkowska