Wyszukaj w publikacjach
Polki w Medycynie – lekarka lekarzowi nadal nierówna?

#PolkiwMedycynie – kim są? To pierwsza powstała w naszym kraju inicjatywa wspierająca rozwój zawodowy kobiet w ochronie zdrowia. Czy lekarkom trudniej jest rozpocząć karierę naukową? Dlaczego w XXI w. nadal trzeba walczyć o tak podstawowe kwestie, jak szacunek wypowiedzi, czy miejsce do godnego przebrania się w odzież medyczną? Jak przeciwdziałać dyskryminacji kobiet w pracy? I co można zrobić, by poprawić sytuację medyczek? Zapraszam na rozmowę z lek. Małgorzatą Osmolą, rezydentką onkologii klinicznej i twórczynią inicjatywy Polki w Medycynie.
- Początki inicjatywy Polki w Medycynie związane są, jak można przeczytać na Waszej stronie, z organizacją konferencji dla kobiet pracujących w medycynie. Czego dowiedziałyście się o problemach medyczek podczas prac nad tą konferencją? Jak doszło do tego, że ten projekt przekształcił się w długoterminową akcję?
Oddolna inicjatywa, jaką są Polki w Medycynie, wiązała się właśnie z organizacją konferencji dla medyczek. Z powodu pandemii nasze wydarzenie zostało przeniesione i planowane jest na wrzesień 2021 (przyp. red - odbyła się 11.09.21 - relacja). Problem dyskryminacji kobiet w medycynie jest jednak tak naglący, że postanowiłyśmy działać regularnie. Intensywnie działamy w mediach społecznościowych (@polkiwmedycynie na instagramie i fejsbuku), rozmawiamy z medyczkami o ich wyzwaniach w pracy i nauce, staramy się szukać rozwiązań dla ich problemów. Na naszych kanałach poruszamy te same kwestie, które sprawiły, że powstała inicjatywa – zaniedbywanie praw pracowniczych, wyzwania, jakie są stawiane przed nami już na początku naszej drogi zawodowej, podczas studiów i późniejszej pracy. I wokół tych tematów będzie się też skupiać nasza konferencja.
Udało nam się stworzyć bardzo fajny zespół kobiet, które tworzą Polki w medycynie: oprócz mnie należy do niego lek. Klaudia Gutowska, lek. Aleksandra Śremska i Ewelina Jodkowska, ale gorąco zachęcamy wszystkie osoby, które chcą działać na rzecz praw kobiet w medycynie do kontaktu z nami!
- Na portalu i swoich mediach społecznościowych poruszacie wiele bliskich lekarkom kwestii, np. staże zagraniczne, rozpoczęcie nauki w szkole doktorskiej, przemoc, której medyczki doświadczają w pracy. Co jest Waszym priorytetem? O jakich jeszcze sprawach chciałybyście pisać?
Jest kilka obszarów, wokół których koncentrujemy nasze działania: godne warunki pracy i odpoczynku, przeciwdziałanie mobbingowi i molestowaniu seksualnemu; podejmowanie decyzji o wyborze specjalizacji, zaangażowaniu się w pracę naukowo-badawczą, przygotowaniu doktoratu (na Remedium również znajdziecie cykl artykułów na temat doktoratu - red.) oraz integracja środowiska medycznego. Wskażemy medyczkom jaką ścieżkę mają obrać, by dojść do wymarzonych celów. Chcemy być pomocną dłonią w urzeczywistnianiu marzeń i spełnianiu się w medycynie. Ja sama, kiedy aplikowałam do szkoły doktorskiej, biłam się z myślami, jak sobie poradzę, czy podołam temu wyzwaniu – na własnej skórze przekonałam się, jak istotne jest wsparcie na początku drogi naukowej. Ponadto, chcemy też dalej zajmować się tematem mobbingu w medycynie – jako Polki w Medycynie pierwsze zorganizowałyśmy webinary z prawnikami w celu walki z mobbingiem. To szokujące, że dotąd nie powstała żadna inicjatywa przeciwdziałająca mobbingowi, jakiego lekarki i lekarze doświadczają w pracy! Kontynuujemy też tematy, które już poruszałyśmy na stronie internetowej i social mediach – m.in. kwestie związane ze zdrowiem medyczek, także będące swoistymi tematami tabu – choroby psychiczne wśród lekarzy, nałogi.
- Coś, co Was najbardziej zaskoczyło, zszokowało podczas pracy nad portalem, albo było największym wyzwaniem?
Najbardziej szokujące jest chyba to, że inicjatywy takiej, jak nasza nigdy przedtem nie było. Że stworzyłyśmy pierwszą w Polsce inicjatywę wspierającą kobiety w medycynie. W innych krajach jest inaczej – każda specjalizacja ma swoje stowarzyszenia zrzeszające medyczki, aby maksymalnie wykorzystywać potencjał kobiet i przeciwdziałać dyskryminacji.

- Ostatnio wiele się mówi o dyskryminacji i przemocy wobec kobiet. W dobie #metoo czasem wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane, zdemitologizowano już tak wiele obszarów, w których akceptowalna była dyskryminacja związana z płcią. Jak to wygląda w przypadku środowiska medycznego? Hierarchizacja i feudalizm wciąż mają się dobrze, czy zauważacie jakieś zmiany w tym zakresie? Czy kobietom-lekarkom wciąż jest trudniej niż ich kolegom lekarzom-mężczyznom?
Medycyna jest ostatnim bastionem, w którym dyskryminacja ma się świetnie. Przemysł rozrywkowy w jakiś sposób już sobie z tą kwestią radzi, czy też raczej próbuje – właśnie poprzez wspomnianą przez ciebie akcję #metoo. To jest bardzo ważny problem, zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że kluczem do zmiany warunków pracy medyczek jest zaprzestanie seksualizacji i dyskryminacji. Badania Harvard Business Review dowodzą, że o ile w 2016 r. 25% kobiet zgłaszało molestowanie w pracy, to po fali metoo w roku 2018 odsetek ten spadł do 16% (źródło). Wyniki analiz pokazują, że takie akcje mają sens!
Jeśli chodzi o środowisko medyczne, w badaniu chirurżki, Kingi Franciszkiewicz-Pietrzak o dyskryminacji kobiet w dziedzinach zabiegowych, ponad 40% kobiet doświadcza tego zjawiska w swoim miejscu pracy. Jednak w dalszym ciągu brakuje badań mierzących skalę zjawiska molestowania. Trzeba zaznaczyć, że molestowanie to niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, a więc nie tylko seks, to także zły dotyk, słowa. Tę problematykę lepiej opisuje angielski termin sexual harassment, bo w języku polskim brakuje nam niestety tak pojemnego i oddającego znaczenie odpowiednika.
- Najgorsze komentarze i przemoc słowna wobec medyczek – z jakimi same się spotkałyście lub o jakich opowiedziały Wam inne medyczki.
Trudno robić konkurs na najbardziej obraźliwe zwroty, ale szokująca jest skala zjawiska. Tak na dobrą sprawę, to każda z nas, medyczek, spotyka się co najmniej z molestowaniem słownym. Ten proceder zaczyna się już na studiach i ciągnie przez całą dalszą pracę zawodową. Nie ma znaczenia, ile się osiągnie – kobiety na wysokich stanowiskach nadal bywają traktowane protekcjonalne, umniejsza się ich osiągnięciom. Kilkukrotnie na konferencjach naukowych byłam świadkiem, jak zebrani grono podczas panelu dyskusyjnego w niewybredny sposób komentowało wygląd profesorek.
- Jak wiele jeszcze trzeba zrobić, by zrównać szanse kobiet i mężczyzn pracujących w ochronie zdrowia? Co, Waszym zdaniem, mogłoby przyczynić się do zacierania nierówności zawodowych?
Naprawdę wierzę, że te szanse uda się wyrównać. Przede wszystkim, działania przeciwdziałające dyskryminacji powinny być wdrażane już na studiach. Nadal pokutuje stereotyp – specjalizacje zabiegowe nie są dla kobiet. Studentki stykają się z tym przez całe studia.. To oczywiste, że “zabiegówki” wymagają dużego zaangażowania – ale są inne sposoby, by o tym informować niż “to nie dla ciebie, kobieto”. Znam wiele medyczek, których nie wyobrażam sobie w innych specjalizacjach niż zabiegowe – kochają swoją pracę i robią to świetnie. Znaczenie ma tutaj kwestia indywidualnych predyspozycji, a nie płci. Moim zdaniem, powinniśmy szkolić też nauczycieli akademickich w zakresie adekwatnej komunikacji ze studentami, jak powinni zwracać się do studentek, żeby ich nie dyskryminować.
- W wielu rankingach wpływowych osób w środowiskach medycznych i naukowych (np. Lista Stu) zauważalna jest marginalna obecność lub nieobecność kobiet. To wypadkowa tego, że kobietom trudniej jest się przebić i osiągnąć sukces? A może raczej spowodowane jest to faktem, iż nawet kiedy naukowczyni, medyczka osiągnie sukces i tak pozostanie niezauważona?
Z zespołem Polek w Medycynie jako pierwsze zwróciłyśmy uwagę, że obecność kobiet na Liście Stu jest niemal marginalna. 13 kobiet na 100 osób w dziedzinie medycyny? Początkowo myślałyśmy, że to jakiś żart. Niestety, nie. Szokujące jest to, że uniwersytety medyczne udostępniały listę 100 ze swoimi przedstawicielami z dumą i nikt nie zwrócił uwagi na to, że w zasadzie nie ma tam kobiet. Kolejnym problemem jest brak równowagi płci na konferencjach naukowych, panele dyskusyjne zdominowane są przez mężczyzn. Pandemia jeszcze tę sytuację pogorszyła. Często na konferencjach online nie ma ani jednej kobiety-prelegentki. Tu właśnie jest przestrzeń na nasze działania – stanie na straży sprawiedliwości i docenianie osiągnięć kobiet.
- Jakie podejście do lekarek mają lekarze-mężczyźni? Czy dyskryminacja kobiet jest związana z wiekiem? Czy zauważacie jakieś zmiany pokoleniowe zachodzące w środowisku lekarskim?
Zmiany pokoleniowe na pewno się dokonują. Ja je obserwuję przede wszystkim przez pryzmat medyczek – widać znaczną zmianę podejścia u młodych lekarek. We wspomnianym już badaniu doktor Kingi Franciszkiewicz-Pietrzak kobiety starsze są częściej dyskryminowane. Z każdym młodszym rocznikiem widać zmiany. Kobiety, które teraz kończą studia, mają znacznie większą pewność siebie, dokonują świadomych wyborów w ścieżkach kariery i … mam nadzieję, że będą to kontynuować!
- A jak, z perspektywy Waszej i historii medyczek, z którymi zapoznałyście się podczas tworzenia treści na portalu, wygląda postrzeganie medyczek przez pacjentów? Czy pacjenci w równym stopniu szanują lekarzy i lekarki? Czy dyskredytują kompetencje medyczek ze względu na płeć? Czy to się w jakiś sposób zmieniło na przestrzeni lat?
Lekarzom mężczyznom łatwiej być autorytetem. Ja mam w sobie dużo pokory, bo jestem jeszcze rezydentką. Jestem absolutnie za tym, by pacjent poszukiwał, pytał.
Nawet gdy mówię coś pacjentowi, a on po wyjściu z gabinetu wybiera się do drugiego lekarza, obojętnie jakiej płci, aby zasięgnąć opinii - nie traktuje tego osobiście.
- Konferencje naukowe. Czy prace przedstawiane przez lekarki spotykają się z uznaniem środowiska? Czy osiągnięcia kobiet-naukowczyń są doceniane w takim samym stopniu, jak ich kolegów po fachu? Czego potrzeba, żeby ułatwić lekarkom rozwój naukowy?
Brałam ostatnio udział w konferencji naukowej, gdzie prowadzący zwrócił się do profesorki per “Agniesiu”. Do pozostałych panelistów (mężczyzn) zwracał się per “panie profesorze Kowalski” i “panie profesorze Nowak”, a nie “Jacusiu”, “Zbyniu”. Kobiety w świecie naukowym traktowane są protekcjonalnie – przeprowadzono badanie, które ilustrowało, że kobiety na konferencjach statystycznie częściej przedstawiane są po imieniu, zamiast w formie profesjonalnej (tytuł zawodowy oraz imię i nazwisko). ((analiza wystąpień kobiet na ASCO https://ascopost.com/issues/august-10-2019/gender-equity/).
- Środowisko środowiskiem, ale czy same lekarki nadal nie deprecjonują swoich osiągnięć zawodowych? Czy medyczki mają problemy z niską samooceną i czy takie postawy kształtują się już podczas studiów? Jak zapatrujecie się na tę kwestię, także przez pryzmat przygotowanego przez Wasz portal materiału “Koniec z samoupadlaniem”?
Jako kobiety mamy problem z mówieniem otwarcie o swoich sukcesach. Wśród moich koleżanek są naukowczynie, których publikacje pojawiają się np. w prestiżowym Nature, a jednak mają one problem, by podzielić się tym w social mediach. Dla odmiany koledzy z łatwością mówią o swoich zawodowych sukcesach. Mamy tendencję do deprecjonowania swoich osiągnięć i problem z tzw. pozytywnym chwaleniem się, mówieniem o tym, co nam się udało osiągnąć. Pewna dziennikarka medyczna z kolei powiedziała nam kiedyś, że jeśli zaprasza do rozmowy kobiety, to one rzadziej zgadzają się wystąpić w roli eksperta, wprost przeciwnie, niż mężczyźni. Pytanie, z czego to zjawisko wynika.
- Prowadzicie poniedziałki z “Herstorią medycyny”. A czy Wy spotkałyście na swojej drodze medyczki, które Was zainspirowały?
Tak! Mam doskonały przykład! Moją mentorką i kopromotorką pracy doktorskiej jest prof. Tamara Matysiak-Budnik – to polska profesorka, która pracuje w Nantes we Francji. Jest świetną naukowczynią, specjalistką od chorób nowotworowych przewodu pokarmowego. Chciałabym być taka jak ona! Pracowała w Polsce, Finlandii, Japonii, Francji, to, jakim szacunkiem darzy swój zespół oraz pacjentów, jest godne naśladowania. Na początku swoich studiów urodziła dziecko, więc mimo niewątpliwych trudności związanych z godzeniem edukacji i macierzyństwa udało jej się rozwinąć karierę naukową. To świetny przykład, który pokazuje, że nie powinniśmy deprecjonować młodych mam i przekreślać ich szans na zawodowy rozwój.
Jeśli zaś chodzi o akcję – w całej “Herstorii” chodzi przede wszystkim o przedstawienie historii medycyny przez pryzmat kobiet. Studiowałam na UJ, na zajęciach z historii medycyny, obecność kobiet była marginalna. Uczymy się o lekarzach mężczyznach, a to nie tylko oni tworzyli podwaliny współczesnej nauki i sztuki lekarskiej. Nasz cykl “Herstoria” pokazuje też, jak ciężko kobietom jest przebić szklany sufit w medycznym środowisku, które nigdy nie było dla nich szczególnie wspierające.

- Kobiety mogą się nawzajem inspirować, ale potrafią też czasem “być sobie nawzajem wilkiem”. Zdarza się, że w interakcje w miejscu pracy wkrada się zawiść. Jak oceniacie to z perspektywy tego wszystkiego, czego dowiedziałyście podczas tworzenia portalu i w trakcie własnej edukacji i pracy zawodowej – czy między lekarkami istnieje niezdrowa rywalizacja? Czy medyczki potrafią się wspierać? A może solidarność kobiet to utopia?
Chcę wierzyć, że solidarność kobiet istnieje. Sama staram się ją budować. Uważam, że w trudnych chwilach to kobiety mogą i powinny stanowić dla siebie największe wsparcie. Usłyszałam kiedyś takie świetne zdanie – podcinając skrzydła innej kobiecie, tak naprawdę podcinasz je sobie sama.
- Na swoich mediach społecznościowych zwracacie uwagę na często pomijane kwestie socjalne pracy lekarza - np. problematykę właściwego odżywiania podczas dyżurów, brak odpowiedniego zaplecza socjalnego. Jak można przeczytać w artykule “Zdrowie medyczek”, medyczki często stawiają dbanie o swoje zdrowie na ostatnim miejscu. Jakie systemowe rozwiązania powinny zostać wprowadzone, by praca w zawodzie nie wiązała się z destrukcją zdrowia lekarek i lekarzy?
Kwestie socjalne w polskim systemie ochrony zdrowia pozostawiają wiele do życzenia. Prawda jest taka, że w wielu szpitalach lekarki i lekarze często nie mają komfortowego miejsca, żeby się przebrać – to dołujące zwłaszcza dla medyczek. Przebieranie się na korytarzu podczas okresu jest skrajnie krępujące. I tak jak to można przeczytać w naszym artykule, zdrowie medyczek często jest dla nich na ostatnim miejscu. A przecież nawet w samolocie maskę z tlenem zakłada się najpierw sobie, a nie osobie siedzącej obok. Na studiach tego, jak o siebie zadbać się nie uczy. Dla wielu lekarek to terra incognita.
- Na portalu polkiwmedycynie.pl nie boicie się poruszać też spraw trudnych, opisujecie historię lekarki, która choruje na depresję. Czy choroby psychiczne lekarzy to wciąż środowiskowe tabu?
Niestety, nadal są one tematem tabu w świecie medycznym. Lekarze, którzy przyznają się do zaburzeń psychicznych, wolą to robić anonimowo, boją się konsekwencji, utraty pracy. Dowodem tego jest np. sytuacja lekarki, z którą rozmawiałyśmy – nie mogła wypowiedzieć się pod własnym imieniem i nazwiskiem, bo bała się konsekwencji w pracy. Po kilku tygodniach od publikacji ktoś na nią doniósł i została odsunięta od dyżurowania.
Pomijając, że jest to niezgodne z prawem pracy, jako Polki w Medycynie chciałybyśmy zdejmować tabu z chorób psychicznych wśród medyków. Poprzez takie pokazywanie “ludzkiej twarzy” walczymy ze stereotypem lekarza-herosa, demitologizujemy środowisko. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest, by w medyczkach i medykach zobaczyć po prostu człowieka, któremu należą się godne warunki pracy.
- Prowadzicie aktywne konto na instagramie. Jak z tej perspektywy oceniacie aktywność lekarek-instagramerek w sieci?
Uważam, że to jest coś ekstra. Zaczynając od gwiazd instagrama po mniej znane lekarki, które edukują w sieci, robią to świetnie, czego przykładem są np. ich posty o zdrowiu psychicznym czy te dotyczące demitologizacji naszego zawodu. Mam swoje ulubione konta, ale medyczki-instagramerki oceniam bardzo wysoko. Pokazują, że nie trzeba publikować tylko zdjęć wysportowanej sylwetki czy dobranej stylizacji, by skupić uwagę odbiorców. Na insta jest “bańka równych brwi” i “bańka praw kobiet”, Polki w medycynie działają w tym drugim obszarze. Mamy jednak nadzieję, że nasze działania po pandemii będą mogły się przenieść z sieci do “realnego życia”, gdzie będziemy mogły się wymieniać doświadczeniami i pomóc wzajemnie w rozwoju ścieżki zawodowej. Z niecierpliwością czekamy na Konferencję Polki w medycynie.
- Lekarki w małym i dużym mieście. Czy jest jakaś różnica w dostępie do rozwoju, dyskryminacji, środowisku, z jakim stykają się medyczki w mniejszych i większych miejscowościach?
Przeprowadziłyśmy wywiad z medyczkami, które pracują w mniejszych ośrodkach i tymi zatrudnionymi w klinikach. Co dla niektórych może być zaskoczeniem, te pierwsze, bardzo chwalą sobie swoje miejsce pracy. To już nie są miejsca, gdzie nie ma dostępu do sprzętu diagnostycznego czy specjalistycznego leczenia. W klinikach za to częściej zdarzają się środowiska mobbingowe, choć wydawałoby się, że są one dogodniejszym miejscem rozwoju dla lekarzy. Odczarowujemy mity w medycynie.
- Jakie macie plany na najbliższe miesiące. Jakie problemy medyczek chciałybyście jeszcze poruszyć?
Konferencja to coś, o czym jako zespół Polki w Medycynie marzymy z całego serca, razem z OIL Warszawa już włożyliśmy dużo pracy, aby ten projekt wcielić w życie, pozostaje nam go tylko sfinalizować. Planujemy też sformalizować naszą działalność i stać się oficjalną organizacją. Będziemy też oczywiście kontynuować nasze obecne aktywności, działania na rzecz walki z mobbingiem, publikowanie “Herstorii”. Chcemy rozpocząć projekty naukowe, które będą badały kwestie dyskryminacji i molestowania oraz pozycję kobiet w medycynie, a przede wszystkim stanowiły dla medyczek realne wsparcie.