Wyszukaj w publikacjach

22.10.2024 o 11:50
·

Jakich zawodów potrzebuje rynek? Na liście zawody medyczne

100%

Popularność poszczególnych kierunków studiów wyższych nie zawsze odpowiada potrzebom rynku pracy. Mimo że najpopularniejszymi kierunkami w Polsce są zarządzanie, informatyka, administracja, logistyka i ekonomia, to rynek pracy najbardziej potrzebuje specjalistów z dziedzin medycznych (kierunek lekarski, położnictwo, pielęgniarstwo, fizjoterapia), a także finansów i rachunkowości oraz psychologii i pedagogiki – zwracają uwagę eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Ich raport może być przydatny w planowaniu liczebności kadr medycznych w przyszłości. 

Z danych Barometru Zawodów wynika, że wśród zidentyfikowanych w latach 2016-2022 w Polsce zawodów deficytowych (w których nie powinno być trudności ze znalezieniem pracy, gdyż zapotrzebowanie pracodawców jest duże, a podaż pracowników o odpowiednich kwalifikacjach niewielka) znalazło się 10 zawodów wymagających od pracowników wyższego wykształcenia. Wśród deficytów najczęściej znajdują się zawody medyczne, w szczególności są to zawody pielęgniarki i położnej, które wskazywano jako deficytowe w całym okresie od 2016 do 2022 r. oraz w prognozie na 2024 r. Deficyt lekarzy pojawił się w 2019 r. i utrzymuje się do dziś. Podobna sytuacja dotyczy fizjoterapeutów. Deficyt ratowników medycznych trwał przez dwa lata: w 2021 i 2022 r. Ostatnie lata przynoszą także zapotrzebowanie na psychologów i psychoterapeutów, a wzmożone zapotrzebowanie obserwujemy od 2022 r. i widoczne jest ono również w prognozach na 2024 r. 

– czytamy w raporcie „Absolwenci uczelni na polskim rynku pracy 2024” opracowanego przez Polski Instytut Ekonomiczny. 

Eksperci z PIE sprawdzili, że absolwenci nie zawsze kończą kierunki, których potrzebuje rynek. Częściej niż co trzeci absolwent (35 proc.) z 2022 r. ukończył jeden z 8 kierunków studiów: zarządzanie (8 proc. wszystkich absolwentów), pielęgniarstwo (5 proc.), pedagogika (5 proc.), finanse i rachunkowość (4 proc.), informatyka (4 proc.), administracja (3 proc.), logistyka (3 proc.), ekonomia (3 proc.), natomiast na rynku pracy mamy największe zapotrzebowanie na lekarzy, położne, pielęgniarki, fizjoterapeutów, a także na ekspertów z dziedziny finansów, rachunkowości, psychologii i pedagogiki. 

Według Barometru Zawodów, niedobory lekarzy, pielęgniarek i położnych mamy we wszystkich województwach. Zróżnicowanie regionalne jest widoczne w zawodzie fizjoterapeuty i ratownika medycznego. Fizjoterapeutów brakuje w województwach: dolnośląskim, lubelskim, mazowieckim, podkarpackim, pomorskim, świętokrzyskim warmińsko-mazurskim, wielkopolskim oraz zachodniopomorskim. Z kolei niedobory ratowników medycznych mamy w województwie dolnośląskim, opolskim, wielkopolskim oraz zachodniopomorskim.

– Kierunki studiów, które wpisują się w deficyty, ale są mniej popularne, dają szanse absolwentom na szybkie znalezienie pracy już w pierwszym roku po ukończeniu studiów, gdyż zapotrzebowanie pracodawców jest duże, a podaż pracowników o odpowiednich kwalifikacjach niewielka. W skali kraju są to absolwenci kierunku lekarskiego, położnictwa, fizjoterapii i psychologii. Część najpopularniejszych kierunków studiów, pomimo dużej liczby absolwentów wciąż jest deficytowa, dzięki czemu równie szybko znajdują pracę absolwenci pielęgniarstwa, pedagogiki i finansów i rachunkowości 

– zauważa dr Katarzyna Dębkowska, kierowniczka zespołu foresightu gospodarczego, Polski Instytut Ekonomiczny.

Jak podkreśla Urszula Kłosiewicz-Górecka z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, sektor ochrony zdrowia cierpi na wyraźny niedobór kadr medycznych.

Polska jest jednym z krajów UE, który ma najniższe wskaźniki lekarzy i pielęgniarek przypadających na 1 tysiąc mieszkańców. Z danych Barometru zawodów wynika, że wśród zidentyfikowanych w latach 2016-2022 w Polsce zawodów deficytowych jest 5 zawodów medycznych. Lekarze i pielęgniarki są obecnie najbardziej poszukiwanymi pracownikami w sektorze (w 2021 r. te zawody wymieniła około 1/3 pracodawców branży opieki zdrowotnej i pomocy społecznej, a np. fizjoterapeutę – około 1/10). Także do 2025 r. najbardziej będą poszukiwani lekarze i pielęgniarki, a w dalszej kolejności pozostała kadra medyczna. Ponadto, struktura wieku lekarzy sugeruje, że w przyszłości ten problem może się zaostrzyć. Około jedna czwarta praktykujących lekarzy przekroczyła już wiek emerytalny. Mając na względzie, że przeciętny wiek lekarza wynosi 49 lat, pielęgniarki 54 lat, położnej 51 lat, a znaczny odsetek osób wykonujących zawody medyczne pracuje po uzyskaniu wieku emerytalnego wskazane jest, aby dążyć do obniżenia średniego wieku w celu zapewnienia ciągłości w zawodzie i bezpieczeństwa kadrowego w ochronie zdrowia. Zatem system ochrony zdrowia potrzebuje kształcić zarówno lekarzy, jak i pielęgniarki, położne, fizjoterapeutów, a w niektórych województwach również ratowników medycznych 

– mówi Urszula Kłosiewicz-Górecka. 

Pielęgniarka zarabia więcej niż lekarz 

Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego przeanalizowali, jak sobie radzą na rynku pracy absolwenci poszczególnych kierunków studiów. Jak czytamy w raporcie, absolwenci kierunków studiów, które odpowiadają zawodom deficytowym szybciej znajdują pracę niż absolwenci kierunków najbardziej popularnych.

Wśród absolwentów pielęgniarstwa aż 94 proc. znalazło pracę w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu, a średni czas poszukiwania pierwszej pracy wyniósł 1,1 miesiąca. Pracę w pierwszym roku po ukończeniu studiów miało też 87 proc. absolwentów psychologii, a średni czas jej poszukiwania był krótszy niż dwa miesiące (1,8 mies.) 

– czytamy.

Jak podkreśla Aleksandra Wejt-Knyżewska z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zaskoczeniem dla autorów raportu był średni czas poszukiwania pracy przez absolwentów kierunku lekarskiego, który wynosi ponad 3 miesiące i jest najdłuższy spośród analizowanych zawodów medycznych.

Eksperci sprawdzili też, na jakie zarobki mogą liczyć absolwenci zaraz po studiach. Średnie wynagrodzenie w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu jest zróżnicowane i zależy m.in. od ukończonego kierunku, ale też od regionu. Różnice w zarobkach między regionami wynoszą nawet ok. 3000 zł dla lekarzy, pielęgniarek i położnych. Najwyższe średnie wynagrodzenie miesięczne brutto, przekraczające 7 tys. zł, otrzymują absolwenci informatyki (7356,53 zł) i pielęgniarstwa (7330,82 zł) podczas gdy lekarze mogli liczyć na 6289 zł. Jedynie w trzech województwach absolwenci kierunku lekarskiego rok po ukończeniu studiów otrzymywali wyższe wynagrodzenie niż osoby kończące pielęgniarstwo. Taka sytuacja miała miejsce w województwach lubelskim, lubuskim oraz podkarpackim.

Pielęgniarki i pielęgniarze w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu zarabiali najwięcej w województwie łódzkim (8281 zł brutto), pomorskim (7909 zł) oraz opolskim (7858 zł), zaś najmniej w województwie lubuskim (5444 zł), kujawsko-pomorskim (6046 zł) i podkarpackim (6122 zł). Absolwenci kierunku lekarskiego w pierwszym roku po ukończeniu studiów najwyższe wynagrodzenie otrzymywali w województwie podkarpackim (6892 zł), wielkopolskim (6697 zł) oraz śląskim (6524 zł) Najniższe zarobki lekarze otrzymywali w województwach kujawsko-pomorskim (3804 zł), warmińsko-mazurskim (5722 zł) i pomorskim (5769 zł). Najmniejsza różnica w zarobkach absolwentów pielęgniarstwa i kierunku lekarskiego wystąpiła w województwie lubelskim (o 165 zł więcej zarabiali lekarze), a największa różnica wystąpiła w województwie kujawsko-pomorskim (o 2242 zł więcej zarabiali absolwenci pielęgniarstwa). Najniższe przeciętne wynagrodzenia w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu dotyczą absolwentów pedagogiki (4108,70 zł) i fizjoterapii (4201,10 zł). 

Absolwenci informatyki, pielęgniarstwa i położnictwa zarabiają więcej niż wynosi średnie wynagrodzenie w powiecie ich zamieszkania i jednocześnie ryzyko bezrobocia jest dla nich niższe niż średnia stopa bezrobocia w miejscu zamieszkania. Wynagrodzenia niższe niż średnie zarobki w miejscu (powiecie) zamieszkania, ale ryzyko bezrobocia niższe niż średnia stopa bezrobocia w miejscu zamieszkania dotyczą absolwentów kierunków związanych z zawodami deficytowymi, takimi jak: kierunek lekarski, fizjoterapia, psychologia, pedagogika, finanse i rachunkowość oraz absolwentów kierunków najpopularniejszych, takich jak: zarządzanie, logistyka, ekonomia i administracja 

– wskazuje dr Anna Szymańska, starsza analityczka z zespołu foresightu gospodarczego, Polski Instytut Ekonomiczny. 

Czy kształcenie większej liczby lekarzy jest potrzebne? 

Zdaniem Aleksandry Wejt-Knyżewskiej, zwiększające się limity przyjęć na studia, nie rozwiążą problemu braku kadry medycznej.

Kryzys kadrowy, rozumiany jako niedobór pracowników medycznych zatrudnionych w sektorze, ma podłoże popytowe i podażowe. Za mało jest placówek medycznych gotowych zwiększyć zatrudnienie oraz za mały jest zasób dostępnych kadr medycznych, zwłaszcza pielęgniarek i lekarzy. Ponadto, placówki nie mają pieniędzy na zatrudnienie większej liczby pracowników, co jest związane z wyceną świadczeń i poziomem ich kontraktowania przez NFZ. Zwiększające się limity są działaniem, które pozwoli wykształcić więcej przedstawicieli zawodów medycznych, ale jest ono niewystarczające. Nadal obserwuje się, że część wykwalifikowanej kadry medycznej wyjeżdża za granicę wykonywać swój zawód, dlatego też powinny być podejmowane działania zachęcające do pozostania i wykonywania zawodu w kraju. Wyzwanie stanowi również fakt, że nie wszyscy absolwenci kierunków medycznych wchodzą do zawodu. Według Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych ok. 30 proc. absolwentek i absolwentów studiów pielęgniarskich nie pracuje w zawodzie. Z danych udostępnianych przez Naczelną Izbę Lekarską wynika, że 10 146 lekarzy posiadających prawo do wykonywania zawodu nie pracuje w nim, co stanowi 6 proc. uprawnionych 

– mówi Aleksandra Wejt-Knyżewska. 

Cały raport jest dostępny tutaj

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).