Lekarze nie są wrogiem kobiet
Prawie dokładnie rok temu opublikowano orzeczenie TK zaostrzające, i tak restrykcyjne, prawo aborcyjne w Polsce. Dla przypomnienia - zmianom w prawie sprzeciwiał się szereg lekarskich towarzystw naukowych, a w protestach brali udział również medycy.
Dlatego było dla nas przykrym zaskoczeniem, że musieliśmy wtedy jako Remedium reagować na retorykę Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Zaczęło się od wypowiedzi Marty Lempart w TOK FM m.in.
“Jeśli jakiś lekarz będzie łamał prawo i odmawiał aborcji, to naszą rolą nie jest pochylać się nad nim i mu współczuć, tylko iść przeciwko niemu w obronie osoby, której próbuje odmówić.”
“Można być lekarzem, który przestrzega prawa, które się nie zmieniło i można być lekarzem, który jest po stronie PiS, a przeciwko kobietom.”
Następnie na lekarzy posypały się gromy w mediach społecznościowych - zostaliśmy nazwani “lepszą kastą”, “funkcjonariuszami systemu”, “stojącymi po stronie sadystów”.
Teraz wygląda na to, że po raz kolejny tragedia, jaką zawsze jest śmierć pacjentki, zaczyna obracać opinię publiczną przeciwko lekarzom. Chodzi o głośną obecnie sprawę śmierci Agnieszki z Częstochowy. Należy zaznaczyć, że wydawanie wyroków na podstawie emocjonalnego apelu rodziny, jak i oświadczenia szpitala, będącego przecież stroną w sprawie, wydaje się co najmniej nierozważne. Nie bez powodu w sprawach sądowych powoływani są biegli, którzy posiadają odpowiednią wiedzę i mają dostęp do materiału dowodowego. To oni ustalą przebieg wydarzeń i czy doszło do uchybień. Postępowanie wszczęła już lokalna prokuratura, Rzecznik Praw Pacjenta, a kontrolę zapowiedział krajowy konsultant ds. położnictwa i ginekologii (źródło).
Jednak sprawa już stała się kolejnym symbolem walki z zakazem aborcji i, w opinii niektórych, bezdusznością lekarzy. W mediach społecznościowych krążą liczne wypowiedzi, które zarzucają lekarzom usłużność władzy, poświęcanie życia pacjentki w celu ratowania płodów czy brak wymaganej interwencji medycznej z obawy przed konsekwencjami prawnymi.
Już na pierwszy rzut oka widać, że autorami komentarzy są osoby nieposiadające wykształcenia i wiedzy z zakresu położnictwa, chociażby z uwagi na sugestie wykonania cesarskiego cięcia w 12 tyg. ciąży czy terminacji zdrowego płodu lub “usunięcia” zmarłego w przypadku obumarcia płodu w ciąży bliźniaczej (merytoryczny komentarz ginekolożki). Zdają się również nie zwracać uwagi na fakt, że pacjentka zmarła prawie miesiąc po poronieniu, prawdopodobnie z dodatnim wynikiem SARS-CoV-2 i cechami zatorowości płucnej w badaniach dodatkowych. Niezależnie od poglądów, należy podkreślić, że dostęp do aborcji nie zapobiega wszystkim powikłaniom i komplikacjom ciąży. Tak jednak wydają się wierzyć internetowi komentatorzy, którzy orzekają, że śmierć nastąpiła w wyniku niewykonania aborcji przez lekarzy.
Zdajemy sobie sprawę, że osoby odpowiedzialne za te wypowiedzi nie znają się na procedurach medycznych i nie mają pojęcia jak wygląda nasza praca. Dlaczego więc wypowiadają się na ten temat?
Zakładanie przez opinię publiczną, że lekarze postępują niezgodnie z wiedzą medyczną i standardami z pobudek ideologicznych lub obawy przed konsekwencjami prawnymi jest niesprawiedliwe. Wspomniane wcześniej środowiska zarzucają rządzącym i lekarzom zaślepienie wiarą i przekładanie dogmatów nad racjonalność. Czy jednak same w swoich gwałtownych reakcjach i nagonce na lekarzy nie lekceważą faktów i dowodów naukowych?
Czy wsród lekarzy są osoby przeciwne aborcji? Tak. Czy lekarze mogą się mylić i popełniać błędy medyczne? Również tak. Jednak czy to upoważnia społeczeństwo do obwiniania lekarzy za obowiązujący stan prawny i oceniania ich postępowania bez posiadania wiedzy medycznej na podstawie doniesień medialnych?
Zmiana w prawie zmieniła realia pracy lekarzy, narażając ich na ataki z obu stron oraz zaburzając relację terapeutyczną i zaufanie pacjentek. To nie z nami należy walczyć.
Polecane artykuły