Publikacje
Opinie
Czy atak na lekarzy ma szansę przyczynić się do zmiany prawa aborcyjnego?

Czy atak na lekarzy ma szansę przyczynić się do zmiany prawa aborcyjnego?

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

Można by pomyśleć, że po latach bycia obwinianymi za niedomogi ochrony zdrowia, zarówno przez społeczeństwo, jak i kolejnych rządzących, lekarze powinni już być przyzwyczajeni do tego stanu rzeczy. Jednak dzisiejsze wypowiedzi Marty Lempart, działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, były dla mnie i dla wielu innych medyków przykrym zaskoczeniem.

Dla przypomnienia, wczoraj przed północą w Dzienniku Ustaw opublikowano orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego zaostrzające, i tak restrykcyjne, prawo aborcyjne w Polsce.

Jest to orzeczenie z 22 października 2020 o niezgodności z konstytucją aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne upośledzenia płodu lub nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu. Wywołało ono wtedy masowe protesty społeczeństwa, w tym także wielu lekarek i lekarzy. Głos zabrały także towarzystwa lekarskie m.in. Polskie Towarzystwo Pediatryczne czy Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników, sprzeciwiając się decyzji TK i przedstawiając jej negatywne konsekwencje (ograniczenie wykonywania badań prenatalnych, wzrost nielegalnie wykonywanych aborcji, pozbawienie kobiet prawa wyboru i zagrożenie dla ich zdrowia psychicznego). Powstały też oddolne inicjatywy środowisk medycznych - prawie 900 lekarzy i lekarek podpisało się pod listem otwartym przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, w ramach grupy na FB “Medycy przeciwko wyrokowi trybunału” i akcji “Medycy ponad podziałami” organizowano pomoc medyczną podczas manifestacji ulicznych. Nie mówiąc już o medykach i studentach, którzy po prostu brali udział w protestach.

Dlatego tak bolą wypowiedzi Marty Lempart w dzisiejszym wywiadzie w Poranku Radia TOK FM. Przedstawicielka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet nie uznaje orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego i do tego też wzywa lekarzy. A raczej grozi im konsekwencjami, jeżeli tego nie zrobią.

To jest wojna na wszystkich frontach. Jeśli jakiś lekarz będzie łamał prawo i odmawiał aborcji, to naszą rolą nie jest pochylać się nad nim i mu współczuć, tylko iść przeciwko niemu w obronie osoby, której próbuje odmówić. To jest czas próby.

Nadal tak nie jest. Są wolne sądy, jest Europejski Trybunał Praw Człowieka. Lekarze, którzy zdecydują się kłamać, że to oświadczenie jest wyrokiem i będą odmawiać legalnej aborcji, skończą w sądzie.

Można być przyzwoitym, albo nie. Można być lekarzem, który przestrzega prawa, które się nie zmieniło i można być lekarzem, który jest po stronie PiS, a przeciwko kobietom. To jest wybór.

Nie po raz pierwszy taka retoryka używana jest przeciwko lekarzom. Niezależnie od władzy, zawsze za niedomogi systemu ochrony zdrowia obwiniani się właśnie pracownicy medyczni. Widać to chociażby teraz w czasach epidemii, gdy dostęp do świadczeń medycznych jest utrudniony i pacjenci wyładowują swoją frustrację na lekarzach. Również politycy chętnie wykorzystują personel medyczny do poprawy swojego wizerunku publicznego, chociażby obwiniając emigrację lekarzy za niedostatek kadr medycznych. W momencie, w którym robi to zarówno opozycja, jak i rządzący, nie sposób nie protestować przeciwko kierowanym prosto w nas zarzutom.

Czyli teraz lekarze są nie tylko odpowiedzialni za kryzys systemu opieki zdrowotnej, ale także sądownictwa? Czyli nie tylko mają pracować ponad siły żeby ochrona zdrowia ostatecznie się nie załamała, ale też łamać obecnie obowiązujące prawo (niezależnie od faktu czy uchwalone przez upolityczniony organ) i narażać się na konsekwencje zawodowe i karne? Nie zasługujemy, żeby być nazywanymi “lepszą kastą”, “funkcjonariuszami systemu”, “stojącymi po stronie sadystów” (cytaty z komentarza zamieszczonego przez OSK na facebooku).

Marta Lempart, celowo lub nie, stosuje ten sam sposób co rządzący. Zamiast skupić się na walce z nieprawidłowościami systemowymi, czy to dotyczącego ochrony zdrowia czy prawa, szukają ofiary - grupy społecznej lub jednostki, przeciwko której może skierować swoją złość i obciążyć ją winą. W tym przypadku jest to zapowiedź wojny z lekarzami.

Oczywiście, muszę w tym momencie wspomnieć, że środowisko medyków, jak każde, nie ma jednolitego światopoglądu, poglądów politycznych czy opinii na temat aborcji. Chociażby fakt, że są lekarze, którzy korzystają z tzw. klauzuli sumienia. Jednak znowu, trzeba myśleć o tym jak to się stało, że taka możliwość prawna w ogóle istnieje, nie skupiając się wyłącznie na pojedynczych przypadkach, a już na pewno nie ekstrapolując tego zjawiska na całą grupę zawodową.

Słowa Marty Lempart, stanowisko Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, a także działania prowadzone na facebooku - blokowanie komentujących lekarzy, usuwanie niepochlebnych komentarzy są, w najlepszym przypadku, bardzo niefortunne. Ciężko walczyć o wspólny cel z OSK, w momencie, w którym działaczka otwarcie zapowiada wojnę mojej grupie zawodowej. Tym bardziej potrafię sobie wyobrazić, że ta retoryka zadziała na medyków o mniej zdeklarowanych poglądach na temat dostępu do terminacji ciąży bardzo zniechęcająco, a tym samym ugruntuje w społeczeństwie akceptację obecnego stanu rzeczy.

Jako społeczność lekarska apelujemy do Ogólnopolskiego Strajku Kobiet o nieprzedstawianie lekarzy jako odpowiedzialnych za ograniczenie dostępu do legalnej aborcji w Polsce. Retoryka, która pojawiła się dziś w wypowiedziach Marty Lempart i OSK wymaga naszym zdaniem sprostowania. Jesteśmy oburzeni słowami, które padły i nie zgadzamy się z przedstawioną narracją.

aborcja

Dołącz do dyskusji

Polecane artykuły