Publikacje
Ciekawostki
Prawda na temat funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia

Prawda na temat funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

Wiem, że łakniecie prawdy na temat funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia. Poniższy tekst przedstawia dzisiejszą rzeczywistość pracowników ochrony zdrowia. I to tylko jej ułamek. Czytacie go na własną odpowiedzialność, ponieważ niektórzy z Was nie tego się spodziewali.

W ostatnim czasie obserwujemy w mediach coraz bardziej dramatyczne materiały. Tak, niektóre media potrzebują mięsa. Jednak, uwierzcie mi, informacje te nie są sensacją, a smutną rzeczywistością.

Pacjenci zostawieni samopas z powodu braku personelu? Zamykanie kolejnych oddziałów szpitalnych z uwagi na niedobór pracowników ochrony zdrowia?

To fakt, i to bardzo powszedni..

Tak.

Powszedni.

Doprowadziły do tego wieloletnie zaniedbania w ochronie zdrowia.

Tak – niezakażeni wcześniej nowym koronawirusem pacjenci, mogą się nim zarazić w szpitalu i w konsekwencji umrzeć. To dlatego, że nie zostaliśmy odpowiednio przygotowani do walki z pandemią i często przyjmujemy pacjenta w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, ryzykując przy okazji ewentualnym zakażeniem SARS-CoV-2. Kto, o zdrowych zmysłach, wypisze do domu chorego z, na przykład, ostrą niewydolnością serca? A odgradzanie strefy „czystej” od „brudnej” parawanem czy kupowanymi przez medyków foliami ogrodniczymi klejonymi taśmą, nie stanowi przeszkody dla nowego patogenu. Tak więc, zarażenie się nowym koronawirusem w polskim szpitalu jest zdecydowanie łatwiejsze niż wygranie u bukmachera, stawiając na tzw. pewniaki.

Tak – pacjenci z zawałem mięśnia sercowego, którzy byli dotychczas skutecznie leczeni koronarografią ze stentowaniem (taki metalowy dynks, który rozszerza tętnice, żeby krew płynęła jak wcześniej, przed jej miażdżycowym zwężeniem), umrą w karetce na podjeździe.

Tak – ludzie z udarem niedokrwiennym mózgu nie spełnią kryteriów czasowych do przeprowadzenia trombolizy (4,5 godziny od czasu wystąpienia objawów; farmakologiczne „rozpuszczanie” materiału zakrzepowego, który blokuje przepływ krwi w naczyniach mózgowych) czy trombektomii (6 godzin od czasu wystąpienia objawów; mechaniczne usuwanie materiału zakrzepowego, który blokuje przepływ krwi w naczyniach mózgowych) i umrą albo – w najlepszym wypadku – staną się inwalidami z powodu niedowładu lub porażenia kończyn.

Tak – osoby po wypadkach komunikacyjnych, z urazami wielonarządowymi, które do tej pory odpowiednio zaopatrywaliśmy, staną się niepełnosprawni albo umrą z powodu powikłań, ponieważ nie uzyskają adekwatnych świadczeń zdrowotnych o czasie.

Tak – pacjenci różnych oddziałów będą zostawieni samopas z powodu braku pracowników ochrony zdrowia.

Tak – chorzy będą musieli być karmieni przez innych pensjonariuszy, bo nie będzie personelu.

Tak – jesteśmy żywymi obserwatorami katastrofy zdrowotnej polskiego społeczeństwa.

Nie – to nie pracownicy ochrony zdrowia, to nie dyrektorzy, to nie personel pomocniczy, to, w końcu, nie społeczeństwo. Nikt z wcześniej wymienionych nie odpowiada za fatalną organizację polskiego systemu opieki zdrowotnej. My wszyscy przekazujemy nasze pieniądze, wybranym przez nas parlamentarzystom, którzy mają konstytucyjny obowiązek zapewnienia nam - co najmniej - poprawnego funkcjonowania ochrony zdrowia. I to do nich, moi mili, kierujcie ewentualne pretensje związane z ograniczonym dostępem do świadczeń zdrowotnych w czasach zarazy.

Robimy to my, dlatego, że ani polscy decydenci, ani polskie media rządowe, które otrzymały blisko 2 miliardy złotych tzw. rekompensaty abonamentowej, nie są zainteresowani rzetelnym relacjonowaniem przebiegu epidemii COVID-19 na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, wyznając zasadę pudrowania trupa.

Wydaje się, że dochodzimy obecnie do etapu, w którym nie da się dłużej resuscytować zwłok, którymi jest polski publiczny system opieki zdrowotnej, więc zaczyna się tzw. reforma, która na celu miała będzie zmniejszenie liczby oddziałów szpitalnych, a nawet szpitali, oczywiście bez przeniesienia większości usług do medycyny pozaszpitalnej (ambulatoryjna opieka specjalistyczna, podstawowa opieka zdrowotna). I w taki oto sposób pokaże się, że jednak w Polsce nie mamy problemów z kadra medyczną, a wskaźniki, która plasują nam na ostatnim miejscu krajów Unii Europejskiej (2,4 lekarzy na 1000 mieszkańców oraz 5,2 pielęgniarki na 1000 mieszkańców) przestaną mieć dla społeczeństwa znaczenie. Pozornie.

A na koniec przekaz dla wszystkich tych, którzy w dalszym ciągu narzekają, że robimy zbyt mało i mają czelność wytaczać postępowania formalnoprawne wobec walczących na linii frontu pracowników ochrony zdrowia:

Albo korzystajcie z naszej pomocy ze świadomością katastrofy, która nas wszystkich spotkała, albo leczcie się sami.

covid-19
etyka
nfz

Dołącz do dyskusji

Polecane artykuły