Magiczne grzyby na receptę - o zastosowaniu psychodelików w medycynie
Psychodeliki wracają do łask. Po długiej przerwie ponownie wkraczają do świata nauki, tym razem nie w atmosferze sensacji i skandalu, a jako przedmiot rzeczowych badań naukowych. Ich nazwa pochodzi od greckich słów psychē (umysł) oraz dēloun (ukazywać). W kontekście doświadczeń mistycznych nazywane bywają także enteogenami (od en: „w” oraz theos: „bóg”; „bóg wewnątrz”). Coraz więcej danych wskazuje, że poprzez odkrywanie wnętrza ludzkiego umysłu, substancje takie jak psylocybina, LSD czy ayahuasca mogą być pomocne w leczeniu depresji, lęku, uzależnień, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych i nie tylko. Co więcej, ich działanie lecznicze sięgać może daleko poza schorzenia psychiatryczne.
Największą sławę psychodeliki zyskały w połowie ubiegłego wieku, kiedy ogromne zainteresowanie nimi wśród naukowców i artystów przyczyniło się do ich znacznego rozpowszechnienia, a później - delegalizacji. Znane były jednak już od bardzo dawna jako substancje pochodzenia naturalnego: psylocybina występuje w wielu gatunkach grzybów, meskalina w kaktusach, w tym w pejotlu, a ayahuasca jest rytualnym indiańskim napojem wytwarzanym z kilku gatunków roślin, zawierającym DMT i inhibitor MAO. Krótszą, choć burzliwą, historię posiada jedynie LSD, zsyntetyzowane przez Alberta Hofmanna w laboratoriach firmy Sandoz (obecnie Novartis) w 1938 roku. Właściwości psychoaktywne tej substancji Hofmann poznał jednak dopiero kilka lat później, kiedy po zażyciu 250 mikrogram przeżył pierwszego w historii tripa na LSD. Jako że wracał wtedy z laboratorium do domu na rowerze, 19 kwietnia 1943 zapisał się w historii jako Bicycle Day.