Wyszukaj w publikacjach
Epidemia w Szwecji oczami emigrantów - Martyna i Mikołaj, lekarze w Szwecji

Martyna rozpoczęła rezydenturę z dermatologii przed rokiem, Mikołaj dołączył do grona rezydentów otolaryngologii dwa lata temu. Oboje pracują w szwedzkim szpitalu w Östersund (550 km na północ od Sztokholmu). To jest jedyny szpital w regionie, liczącym ponad 150 tys mieszkańców.
- Remedium: Jak zmieniła się Wasza praca w dobie pandemii?
Mikołaj: Ze względu na dużą ekspozycję na wszelkiego rodzaju patogeny, które znajdują się w śluzówkach dróg oddechowych, praca w klinice laryngologii zmieniła się diametralnie już od samego początku epidemii. Ponieważ dosyć wcześnie zaczęły pojawiać się informacje, że pacjenci COVID-pozytywni mogą zgłaszać się jedynie z symptomami pod postacią zaburzeń węchu/węchu i smaku lub być całkowicie asymptomatyczni, podjęliśmy decyzję o selekcji, których pacjentów można w dalszym ciągu przyjmować w sposób bezpieczny, tak by nie stanowili zagrożenia dla personelu medycznego i siebie samych w poczekalni, a którzy mogą poczekać do momentu uspokojenia się sytuacji. I tak nie przyjmujemy planowo pacjentów z problemami dotyczącymi nosa i zatok przynosowych jak i jamy ustnej, gardła i krtani. Skupiamy się więc głównie na pacjentach z zaburzeniami słuchu i równowagi. Nie przyjmujemy również pacjentów z grup ryzyka, tj. pow. 70 r.ż, cukrzyków, pacjentów z immunosupresją itp. Oczywiście pacjentów ostrodyżurowych oraz z podejrzeniem nowotworów przyjmujemy niezależnie od ww. obostrzeń.
Martyna: Pracuję w klinice dermatologii, więc początkowo pandemia nie miała zbyt dużego wpływu na moja pracę poza tym, że wielu pacjentów odwołuje wizyty. W połowie kwietnia zostałam oddelegowana do pracy na oddziale internistycznym na 2 tygodnie ponieważ część tamtejszego personelu medycznego była chora. W tej chwili sytuacja się ustabilizowała i jestem znów u siebie.
- Strategia szwedzkiego rządu odbiega od sposobów walki z pandemią wśród innych krajów europejskich. Jak postrzega te decyzje tamtejsze środowisko medyczne?
Mikołaj: Społeczeństwo jest zdyscyplinowane, więc w większości traktuje zalecenia jak obowiązujące prawo. Osoby starsze i z grup ryzyka pozostają w domu i nie wychodzą, jeśli naprawdę nie muszą. Pozostałych obowiązuje zachowanie odpowiednich odstępów w miejscach publicznych jak np. sklepy i ludzie się do tego stosują, a wręcz wzajemnie upominają. Wszystkie imprezy masowe powyżej 50 osób zostały odwołane. Obowiązuje zakaz odwiedzin w domach opieki, gdyż to właśnie tam doszło do większości zakażeń. Większość lekarzy zgadza się z przyjętą strategią, choć wszyscy zgodnie twierdzą, że zakaz odwiedzin w domach opieki został wprowadzony zbyt późno. Pojawiają się rzecz jasna głosy odrębne, że przyjęta strategia jest zbyt miękka, jednak instytucje wydające zalecenia opierają się na liczbach i statystykach, a nie na „chłopskim rozumie” ani „dziejowej sprawiedliwości”, więc liczba krytycznych głosów to zdecydowana mniejszość. Choć statystyki pokazują, że śmiertelność na milion mieszkańców w Szwecji jest zdecydowanie większa niż w innych krajach skandynawskich, to jeśli wyłączyć z tej statystyki domy opieki w Sztokholmie to Szwecja ma wtedy zbliżoną śmiertelność jak Dania, Norwegia i Finlandia.
- Jakie zmiany strukturalne zostały wprowadzone w jednostkach ochrony zdrowia w walce z koronawirusem?
Martyna: Na SOR mamy podwójne dyżury: tzw linię "czystą" i "brudną". To rozwiązanie spowodowało, że jest potrzeba podwójnej liczby personelu do pracy w oddziale ratunkowym. W poradniach rodzinnych prawie wszystkie wizyty zostały zamienione na porady telefoniczne, ale wciąż jest są dostępne wizyty "na ostro". Przy szpitalu zostały dostawione moduły, w których przyjmują również lekarze rodzinni. Zajmują się tam wszystkimi pacjentami infekcyjnymi i robią wstępny screening. Chodzi tu przede wszystkim o scentralizowanie opieki nad pacjentami z infekcjami górnych dróg oddechowych.
- Czy podwójne zapotrzebowanie na personel oddziału ratunkowego wiązało się z delegowaniem lekarzy spoza placówki?
Martyna: To zapotrzebowanie na pracowników SOR jest pokryte przez personel szpitala. Nie ma w tej chwili potrzeby zatrudniania dodatkowej kadry medycznej.
- Jak wygląda obecnie praca w szwedzkich poradniach specjalistycznych? Czy oprócz teleporad korzystacie z innych mediów?
Martyna: Poradnie dermatologiczne pracują normalnie.W planach są wideorozmowy z pacjentami, ale wciąż oczekujemy na sprzęt. Zamknięte są natomiast poradnie internistyczne, ale nie stanowi to większego problemu- lekarze rodzinni mają tu dużo więcej możliwości diagnostycznych niż ich koledzy w Polsce.
- Na czym polegają te różnice?
Martyna: Specjalizacja z medycyny rodzinnej w Szwecji w zasadzie nazywa się specjalizacją z medycyny ogólnej i to oznacza dosłownie wszystko: od pacjentów psychiatrycznych, przez ginekologię, okulistykę, laryngologię, dermatologię, internę, na ortopedii kończąc. W każdej dziedzinie robimy wstępne badania i diagnostykę. Liczba badań laboratoryjnych czy obrazowych nie jest ograniczona tak jak w Polsce. Oczywiście jeśli chodzi o diagnostykę bardziej specjalistyczną (i przy okazji drogą) to warto skonsultować to z kliniką specjalistyczną zanim się ją zleci. Lekarz rodzinny ma też duże wsparcie ze strony klinik specjalistycznych i często jest tak, że specjalista doradza jakie badania zlecić, zanim skieruje się pacjenta dalej, pomaga w interpretacji ich wyników. W rezultacie czasem wizyty u specjalisty udaje się uniknąć.
- Dysponujecie wystarczającymi środkami ochrony?
Mikołaj: W chwili obecnej tak. Jako laryngolodzy jesteśmy dużo bardziej narażeni na kontakt z wirusem w związku z bliskością śluzówek dróg oddechowych i procedurami wyzwalającymi odruchy kichania czy kaszlu. Dlatego każde badanie nosa, jamy ustnej czy fiberoskopię przeprowadzamy w maskach FPP3, przyłbicy, plastikowym, jednorazowym fartuchu ochronnym i rzecz jasna w rękawiczkach. Po każdym takim badaniu tak sprzęt, jak i personel podlega dezynfekcji zgodnie z wypracowanymi rutynami. Jeżeli badany pacjent jest COVID-pozytywny, wtedy używane środki ochrony są oczywiście jeszcze dokładniejsze. Mamy też dostateczną dostępność do testów dla lekarzy.
- Kto w Szwecji koordynuje działania epidemiczne?
Mikołaj: Folkhälsomyndigheten, który jest odpowiednikiem polskiego SANEPIDu.
- W jaki sposób rekrutowani są lekarze do walki z COVID-19?
Mikołaj: Aktualnie (4 maja) mamy w naszym województwie hospitalizowanych ok. 15 COVID-pozytywnych pacjentów i pojedyncze przypadki klinicznego zakażenia COVID-19 mimo ujemnych testów. 3 osoby wymagają wentylacji mechanicznej na OIOM. Pojedyncze cięższe przypadki też trafiają na OIOM. Reszta pozostaje na oddziałach chorób zakaźnych oraz pulmonologii. Jak do tej pory nie ma potrzeby przenoszenia lekarzy z innych oddziałów celem odciążenia oddziałów COVID-owych. Jeśli jednak zaistnieje taka konieczność to jest już przygotowana strategia, gdzie jaki lekarz, z jakiego innego oddziału ma pracować. Te strategie różnią się w zależności od kliniki.
- W jakim stopniu szwedzkie społeczeństwo stosuje się do zaleceń?
Mikołaj: Wszystkie ww. regulacje spotykają się ze zrozumieniem pacjentów. Ponad połowa z tych, których umawiamy na wizyty sama sugeruje, że preferują terminy po uspokojeniu się epidemii. Duża część, szczególnie osób starszych, dzwoniąc, by odwołać umówioną wizytę, sama podaje, że ostatnie tygodnie spędzili na własne życzenie w kwarantannie domowej i uważają, że wyjście na umówioną wizytę w sprawie, która nie jest pilna, byłoby po prostu głupie.
Wywiad przeprowadziła: Ewelina Niedziałkowska