Wyszukaj w publikacjach

Rozmowa z prof. Marcinem Gruchałą, nowo wybranym przewodniczącym Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych i rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego
- Jaki jest poziom kształcenia medyków w naszym kraju?
W pełni odpowiada wszystkim standardom określonym zarówno w dyrektywie unijnej, jak i w krajowych przepisach. Ten poziom cały czas rośnie, bo zmienia się podejście do kształcenia, poprawia się infrastruktura oraz możliwości kształcenia studentów w uczelniach medycznych. Na przestrzeni ostatnich lat położono większy nacisk na nauczanie praktyczne. Szósty rok na kierunku lekarskim jest poświęcony całkowicie nauczaniu praktycznemu, który pełni rolę wstępu do stażu, na wszystkich uczelniach medycznych powstały nowoczesne centra symulacji, co spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem wśród studentów. Realizowane są tam zajęcia, gdzie w warunkach wysokiej wierności tuż przed podjęciem pracy z pacjentem można doskonalić umiejętności praktyczne. To, że kształcimy na bardzo dobrym poziomie pokazuje także liczba studentów z całego świata, którzy chcą podjąć naukę w Polsce. Ponadto nasi studenci, którzy w ramach programu Erasmus+ podróżują po świecie i uczą się w zagranicznych uniwersytetach, przekazują nam, że nasza oferta kształcenia jest bardzo dobra.
- Idealnie chyba nie jest. W rankingach światowych nie wypadamy najlepiej.
Jeśli chodzi o rankingi, to nie dotyczą one wprost sposobu nauczania czy jakości kształcenia, ale głównie działalności badawczej. Jeśli spojrzymy na nie przez pryzmat nakładów finansowych na naukę w Polsce w zakresie nauk medycznych, nasza pozycja nie jest zła. Jestem przekonany, że pozycja rankingowa polskich uczelni medycznych będzie rosła. Przy tej okazji warto zauważyć, że w najnowszym rankingu polskich uczelni akademickich „Perspektyw” szkoły medyczne zajmują wysokie lokaty.
- Jest pan profesor rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Jakie zmiany zaszły na uczelni, jeśli chodzi o kształcenie medyków w ostatnich latach?
Zmienia się podejście do nauczania, bo zmienia się świat; inne są dziś potrzeby i oczekiwania. Medycyna rozwija się bardzo dynamicznie, dlatego trzeba szybko na te zmiany odpowiadać. Dzisiaj kształcenie już nie może polegać na wtłaczaniu studentowi do głowy wszystkiego, bo medycyna jest zbyt obszerna. My musimy nauczyć go podstaw patofizjologii, diagnozowania chorób, różnicowania objawów, postępowania w ostrych sytuacjach zagrożenia życia, zdrowia, ale przede wszystkim nauczyć myślenia i sposobu postępowania lekarskiego oraz umiejętności poszukiwania wiedzy na dany temat. Dzięki postępowi technologicznemu mamy możliwość nauczania praktycznego w warunkach symulowanych, co dawniej nie było możliwe. Cały czas monitorujemy także, jak uczą medycyny najlepsze ośrodki. Podpatrujemy ich metody i te, które nam odpowiadają, wdrażamy.
- Jakie zmiany należy wprowadzić na uczelniach medycznych, by jeszcze lepiej kształcić lekarzy?
Głównym problemem jest niedofinansowanie uczelni medycznych. Obecnie mamy ogromne braki kadry medycznej, które jeszcze uwydatniła panująca pandemia. Powinniśmy więc zadbać o zwiększenie liczby kształconych młodych ludzi w zawodach medycznych, oczywiście przy zachowaniu wysokiej jakości kształcenia. Konieczne jest zadbanie o infrastrukturę dydaktyczną i jej rozwój na uczelniach medycznych, bo to one dysponują kadrą, metodologią dydaktyki na odpowiednim poziomie. Ważne jest także zadbanie o odpowiednie wynagrodzenie nauczycieli akademickich, bo dziś rektor uczelni medycznej nie może zaproponować satysfakcjonującej pensji. W ostatnim czasie obserwujemy odpływ specjalistów z grupy pracowników dydaktycznych.
- Jak rozwiązać problem niedoborów personelu medycznego?
Jakiekolwiek ruchy, które miałyby zwiększyć przyjmowanie większej liczby studentów, wymagają wzrostu subwencji. Dziś zarzuca się uczelniom medycznym, że kształcą zagranicznych studentów zamiast polskich. Rzeczywistość jest taka, że bez świadczenia komercyjnych usług dydaktycznych, nie jesteśmy w stanie zbilansować swoich budżetów. Chętnie byśmy ograniczyli liczbę zagranicznych studentów na rzecz polskich. Nauczanie anglojęzyczne jest korzystne dla rozwoju kadry naukowej, dla umiędzynarodowienia uczelni i dla samych studentów, którzy mogą uczyć się i rozwijać w środowisku międzynarodowym, ale na pewno mogłoby się odbywać w mniejszym zakresie. W Gdańsku przyjmujemy na uniwersytecie około 200 studentów zagranicznych, połowa byłaby optymalna. Rzadko zdarzają się bowiem sytuacje, że zagraniczny student zostaje w Polsce.
- Lekarze są zdania, że zwiększanie limitów miejsc na studiach nie jest dobrą opcją przy obecnych brakach kadrowych, ponieważ nie ma kto w praktyce uczyć ich zawodu, brakuje opiekunów w szpitalach, którzy zajęliby się studentami.
Jak już wspomniałem, dzieje się tak, ponieważ brakuje nauczycieli akademickich. Trzeba zachęcić do tego zawodu profesjonalistów z zakresu ochrony zdrowia, bo to oni muszą uczyć tego zawodu. Mam tu na myśli lekarzy, pielęgniarki, ratowników medycznych. Trzeba pamiętać, że to zawód, który wymaga dużego zaangażowania – pogodzenia pracy zawodowej i obowiązków dydaktycznych. Zachętami w tym przypadku będą: odpowiednia płaca, warunki pracy i jej atrakcyjność, możliwości indywidualnego rozwoju. I tu kwestią znów jest finansowanie. Jeśli do uczelni medycznych nie trafią większe pieniądze, za kilka lat może się okazać, że nie będzie miał kto uczyć studentów. Już dziś są przedmioty, w których bardzo trudno o specjalistów do nauczania, np. anatomia, choroby zakaźne, przedmioty z zakresu stomatologii.
- W ostatnich latach, medycyny uczą szkoły wyższe, które nie miały wcześniej doświadczenia w tej dziedzinie. Pojawiło się także wiele prywatnych uczelni, które oferują tego typu studia. Czy uczelnia, która nie jest stricte medyczną powinna zajmować się kształceniem lekarzy?
Najważniejsze jest to, by zagwarantować właściwą jakość kształcenia i to powinno być kontrolowane przez państwo. Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych zajmuje się m.in. oceną jakości kształcenia na kierunkach lekarskich. Podlegają jej wszystkie uczelnie, które chcą zostać sprawdzone i deklarują udział w KRAUM. Wśród nich są także uczelnie prywatne, które uzyskują bardzo wysoką ocenę. Nie można więc założyć z góry, że uczelnia prywatna oferuje niską jakość.
- Mówi pan profesor o brakach kadry akademickiej. Uczelnie prywatne mogą zaproponować nauczycielom akademickim często dużo lepsze warunki finansowe, lepsze warunki pracy. Czy publiczne uniwersytety medyczne obawiają się prywatnej konkurencji?
To jest pewne zagrożenie dla uczelni medycznych, choć nas to raczej motywuje. Chcemy być atrakcyjni dla kadry oraz studentów i staramy się zapewniać obu stronom jak najlepsze warunki. To m.in. dlatego podejmujemy działalność komercyjną, by kształcić na najwyższym poziomie.
- Gdzie poza Polską warto studiować medycynę?
Tam, gdzie system kształcenia lekarzy jest odpowiednio certyfikowany i uznawany międzynarodowo. W swoich decyzjach na pewno warto wziąć pod uwagę obszar Unii Europejskiej, gdzie kształcenie medyczne podlega regulacjom dyrektywy unijnej i po studiach absolwent nie będzie miał problemu z uznaniem dyplomu ani nie będzie musiał go nostryfikować. Wysoko oceniane są także uczelnie amerykańskie i brytyjskie.
- Na jakich specjalistów będzie zapotrzebowanie za kilka/kilkanaście lat?
W mojej opinii na wszystkich. Dziś nie ma specjalności, w której nie byłoby deficytu. Każdy specjalista znajduje zatrudnienie od zaraz. Niektórzy uważają, że mamy za dużo stomatologów. Nie do końca się z tym zgadzam. Gdybyśmy chcieli zaspokoić realne potrzeby pacjentów, to stomatologów będzie zdecydowanie za mało. Jestem przeciwny ograniczaniu kształcenia stomatologów w Polsce.
- By zasilić przychodnie i szpitale, być może należałoby zmienić kształcenie podyplomowe medyków? Niektórzy twierdzą, że mamy np. za dużo specjalizacji do wyboru.
Rzeczywiście mamy zbyt wiele specjalizacji. To chyba nie jest korzystne rozwiązanie. Warto rozważyć, czy każdy lekarz powinien robić specjalizację? Czy nie lepsze byłoby opieranie się o kwestie umiejętności i odpowiednie ich certyfikowanie? Dziś lekarz po studiach odbywa staż roczny podyplomowy, a potem rozpoczyna 5-6-letnią specjalizację i dopóki nie stanie się specjalistą, ma bardzo ograniczone możliwości funkcjonowania w systemie ochrony zdrowia. W momencie, gdybyśmy posługiwali się umiejętnościami, które byłyby nabywane w drodze odpowiednich kursów, certyfikatów, dbając o jakość, to ci lekarze, zanim zdobędą specjalizację, mogliby szybciej nabywać uprawnienia do wykonywania pewnych procedur medycznych.
- Jakie perspektywy mają młodzi lekarze w Polsce?
Najpierw rezydentura, a potem praca. Ciekawa, wymagająca, choć nie zawsze w najlepszych warunkach i nie zawsze najlepiej wynagradzana. Jak patrzę z perspektywy czasu, widzę, że dziś absolwenci mają lepsze możliwości niż kilkadziesiąt lat temu. Świat stoi przed nimi otworem. Lekarze, którzy chcieliby nabyć dodatkowe umiejętności, mają szeroki wachlarz możliwości. Poza możliwościami specjalizowania się, są studia podyplomowe z wybranych dziedzin. Jest w czym wybierać. Warto podkreślić, że w Polsce mamy zapotrzebowanie również na specjalistów zarządzania ochroną zdrowia. Tego typu kierunki studiów znajdziemy obecnie w wielu uczelniach.
- Na co dziś powinni postawić studenci, którzy chcą zostać lekarzami?
Jak powszechnie wiadomo, nie są to studia dla każdego. Są trudne i wymagające. Nie każdy kandydat ma wszystkie umiejętności i predyspozycje, by je ukończyć, dlatego jestem przeciwnikiem podejścia, by zwiększać limity miejsc tylko dlatego, że mamy wielu chętnych. Mimo wszystko pewna selekcja kandydatów powinna się odbywać. Dla nas jest ważne, by kandydaci, którzy myślą o studiach lekarskich, byli zdolni, o otwartych umysłach, z umiejętnościami uczenia się, logicznego myślenia, dążący do samodzielnego rozwoju i osiągający dobre wyniki z przedmiotów przyrodniczych np. biologii, chemii lub matematyki. Powinni także wykazywać się ciekawością świata, śledzić to, co się dzieje w naukach medycznych. Medycyna dynamicznie się zmienia i trzeba być cały czas na bieżąco, uczyć się przez całe życie.
- Czy dzisiejsza młodzież jest gotowa na takie wyzwania i będzie potrafiła się dostosować do tak dynamicznych zmian?
Medycyna nie jest dla osób, które szukają spokojnego życia, pracy za biurkiem. Ta praca to duże wyzwanie. Współczesna młodzież lubi wyzwania. Są to bardzo inteligentni ludzie, którzy mają wysokie poczucie własnej wartości, cechują się niezależnością myślenia, oczekują uznania ich wartości i partnerskiego podejścia. To pozytywne cechy. My jako nauczyciele akademiccy musimy umieć z tą młodzieżą współpracować i motywować ją do rozwoju.
- Jakie działania zamierza pan zrealizować podczas swojej kadencji jako przewodniczący KRAUM?
Rolą KRAUM jest integrowanie akademickich uczelni medycznych i dialog z Ministerstwem Zdrowia w zakresie wypracowywania najlepszych rozwiązań dla uczelni medycznych dotyczących kształcenia. Dotyczy ono zarówno nauczania przed-, jak i podyplomowego. Istotą naszych działań jest również troska o szpitale kliniczne, dla których organem tworzącym są uczelnie medyczne oraz Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego. Zależy mi reprezentowaniu środowiska akademickiego w duchu partnerskiej współpracy z resortami właściwymi do spraw zdrowia i nauki oraz wszystkimi polskimi uczelniami wyższymi. Wysoko cenię kolegialny tryb podejmowanych przez nas decyzji, w drodze konstruktywnych dyskusji.