Wyszukaj w publikacjach

04.06.2022
·

Kardiologia na drodze do nowoczesności - rozmowa z prof dr hab. n. med. Jarosławem Drożdżem

100%

Od zamierzchłych czasów choroby układu krążenia odciskały swoje piętno na ludzkości, stanowiąc wiodącą przyczynę zgonu. Człowiek jednak, w swojej ciekawości, stara się zgłębiać mechanizmy i przyczyny występujących w jego otoczeniu zjawisk. Z dociekliwości powstała cała dziedzina medycyny - kardiologia - skupiająca się na chorobach serca i układu krążenia, a przede wszystkim - na ich sprawnym leczeniu. O tym, jak ta dyscyplina rozwinęła się na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza, opowie nam prof. Jarosław Drożdż - kierownik II Kliniki Kardiologii na UM w Łodzi, Konsultant Wojewódzki, klinicysta i naukowiec.

- Panie Profesorze, w realiach polskiej ochrony zdrowia kardiologia definitywnie zajmuje miejsce na podium wśród wszystkich medycznych specjalności. Coraz lepiej funkcjonuje prewencja, a dostęp do specjalistów jest na najwyższym poziomie. Na mapie dostrzec można gęstą sieć pracowni hemodynamicznych, a standard opieki nad pacjentem nie odbiega od najlepszych europejskich ośrodków. Rodzi się tym samym pytanie, czy było tak zawsze? Jakie działania przekuły się w dzisiejsze osiągnięcia?

To ogromny sukces całego naszego środowiska i to na przestrzeni kilku dekad. Odkąd pamiętam, przed ponad 30 laty, naszym pierwszym marzeniem było wyjechać za granicę. Marzeniem drugim było wrócić z pozyskaną wiedzą, nową umiejętnością i stałą pasją, aby jak najszybciej zbudować zachodni styl i jakość pracy w naszym, biednym wówczas, kraju. Na najważniejsze światowe kongresy kardiologiczne zgłaszaliśmy dziesiątki streszczeń naukowych i korzystaliśmy z wsparcia finansowego Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, aby te przyjęte prace móc osobiście wygłosić. To ukierunkowanie naszego towarzystwa na młodych i udzielanie wsparcia finansowego pozostało nam do dzisiaj. Mieliśmy w kardiologii ogromne szczęście do ludzi. Szczęście do kolejnych Prezesów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i całego szeregu podległych struktur, oddziałów, sekcji, komisji, do konsultantów krajowych w dziedzinie kardiologii, kierowników klinik itd. Pamiętam powolne wspinanie się na ten szczyt, na którym jesteśmy dziś i  wkładaną w to gigantyczną pracę całej rzeszy znakomitych kardiologów. Jedną z unikalnych cech naszego środowiska była bezgraniczna i bezwarunkowa współpraca. Brak napięć między nami przerodził się w bardzo konsekwentne budowanie dzisiejszego sukcesu. Byliśmy także pionierami elektronicznych form komunikacji i edukacji, nie tylko w polskiej medycynie, i to już na początku lat 90-tych.  

- Mówi się, że z odpowiednimi osobami można konie kraść. Niesamowite jest jednak zobaczyć na własne oczy efekt wieloletnich wysiłków osób połączonych ze sobą pasją, zarówno tą do kardiologii, ale przede wszystkim do całej medycyny. Ta spuścizna to inspiracja dla współczesnych marzycieli, którzy w gronie sobie podobnych i z odrobiną szczęścia są w stanie utrzymać, czy nawet przewyższyć, panujące współcześnie tempo rozwoju. Panie Profesorze, ale co z pacjentami? Czy chorują oni na to samo co kiedyś?

Odnieśmy się najpierw do czasów współczesnych. Dziś każdy z 22 ordynatorów oddziałów kardiologicznych i kierowników klinik corocznie bardzo dokładnie raportuje stan osobowy zespołów lekarskich, podstawowe informacje dotyczące infrastruktury ośrodka oraz liczbę specjalistycznych procedur kardiologicznych w upływającym roku. Dodatkowo Oddział Łódzki NFZ przesyła mi raport dotyczący rozpoznań szpitalnych, jak i ambulatoryjnych. 

Zaskoczeniem pierwszym jest fakt, że choroba niedokrwienna serca nie jest najczęstszym schorzeniem stanowiącym tzw. rozpoznanie główne. Jest nim niewydolność serca. Drugie zaskoczenie wiąże się z rozmiarem tego “zwycięstwa” niewydolności serca w naszym rankingu. W roku 2021 to rozpoznanie stawiano ponad dwukrotnie częściej niż suma ostrych zespołów wieńcowych z uniesieniem i bez uniesienia odcinka ST. Nawet gdy doliczymy przewlekłe zespoły wieńcowe, to sięgniemy ledwo ¾ łącznej liczby hospitalizowanych pacjentów z niewydolnością serca. 

Gdy sięgam pamięcią przed 30 laty, dominowała stabilna choroba wieńcowa (tak nazywaliśmy wówczas przewlekłe zespoły wieńcowe), wady serca, migotanie przedsionków, nadciśnienie tętnicze. Dziś stany te w dużej mierze prowadzimy ambulatoryjnie, hospitalizując jedynie przypadki ostre bądź wymagające leczenia interwencyjnego. Niewydolność serca spotykaliśmy znacznie rzadziej niż dziś.  

- Tym samym można rzec, że zwiększenie powszechności niewydolności serca to klątwa sukcesu, który osiągnęła kardiologia. Obecnie nie wyobrażamy sobie medycyny bez potężnego repertuaru narzędzi diagnostycznych. Chociażby ultrasonografia stanowi chleb powszedni na miarę stetoskopu i przyjęło się, że jej podstawy powinien znać każdy lekarz. Co się zmieniło w ciągu tych kilkunastu lat? Czy pewne badania pozostały standardem? 

Miałem szczęście, gdyż od początku mojej pracy do dziś w diagnostyce kardiologicznej dominowała i dominuje nadal echokardiografia. Jeden z pierwszych aparatów w Polsce stanął w Klinice, gdy rozpoczynałem pracę. Tak pozostało do dziś. Zmieniła się tylko koncepcja stojąca za tą diagnostyką. Wówczas badania przeprowadzała mała grupa dedykowanych kardiologów. Dziś standardem jest dostęp do aparatu echokardiograficznego dla wszystkich kardiologów i samodzielne badanie własnych pacjentów. 

Natomiast jednej techniki diagnostycznej z tamtych lat bardzo mi dziś brakuje - badania rentgenowskiego klatki piersiowej z oceną sylwetki serca i przepływów płucnych. Jest ona wprawdzie dostępna, ale rzadko wykorzystywana i sporadycznie poddawana twórczej analizie w procesie ustalania rozpoznania oraz wyboru leczenia. A przecież przed laty RTG klatki piersiowej stanowiło podstawę np. kierowania pacjentów na operację wad serca. Analiza zdjęć RTG była bardzo rozwijająca. Szczególnie, gdy porównywaliśmy obrazy rentgenowskie pacjenta na przestrzeni kilku lat. Na sąsiednich negatoskopach widzieliśmy progresję choroby bądź ją wykluczaliśmy - jednym rzutem oka.  Dodatkowo, na zdjęciach RTG analizowaliśmy krążenie płucne, co stanowi dziś nie lada wyzwanie dla współcześnie szkolonych lekarzy. 

Ograniczeniu w dużej mierze podlegała także diagnostyka inwazyjna. Koronarografia była ledwie częścią cewnikowania serca. Dodatkowymi wartościami wpisywanymi rutynowo do wyniku było ciśnienie końcowo-rozkurczowe w lewej komorze przed i po podaniu kontrastu. Taki screening ukierunkowany na przeciążenie objętościowe. Dziś powiedzielibyśmy, że to był test na niewydolność serca. Obecnym standardem w diagnostyce tego schorzenia jest połączenie wnikliwego badania klinicznego z profesjonalną echokardiografią i pomiarem stężeń peptydów natriuretycznych.

- Nasz pacjent jest już zdiagnozowany, ale jak mu pomóc? Na czym polegało i jak wyglądało leczenie pacjentów z najczęstszymi chorobami kardiologicznymi ?

Zacznijmy od niewydolności serca. Kiedy przypominam sobie szczegóły ówczesnej farmakoterapii, przechodzą mi ciarki po plecach. Nitrogliceryna, digoksyna, katecholaminy w okresie zaostrzeń. Powoli wchodziły beta-adrenolityki. Diuretyki, podobnie jak dziś, były obecne, jednak naturalnie królował furosemid, który współcześnie jest w znacznym stopniu wypierany przez torasemid. Zmieniło się niemal wszystko. Ostre zespoły wieńcowe - czuję kolejny dreszcz. Leczenie zachowawcze, fibrynoliza jeszcze z użyciem streptokinazy. Do tego nitrogliceryna, beta-adrenolityk. Dziś - zdecydowanie wczesna interwencja, odkąd odkryliśmy znaczenie pęknięcia blaszki miażdżycowej i stymulacji krzepnięcia krwi. Wdrożyliśmy standard angioplastyki wieńcowej w tzw. “złotej godzinie”, czyli bardzo, bardzo szybko. Temu służą wspomniane przez Pana pracownie hemodynamiki. Dodatkowo, bezpieczne leki obniżające krzepnięcie krwi i to zarówno w mechanizmie płytkowym, jak i osoczowym. Przewlekłe zespoły wieńcowe - odczuwam kolejny dyskomfort, myśląc o tamtych latach. Nie było przecież statyn! Pozostawał ASA i beta-bloker, czasem antagonista wapnia. Jednak z tych ostatnich były dostępne jedynie preparaty krótko działające. Później dopiero odkryliśmy, że nifedypina, wywołując spadek ciśnienia i odruchową tachykardię, zwiększa śmiertelność… A nadciśnienie tętnicze - na tym polu również zaszła mnogość zmian. Tę część wywiadu pragnę zadedykować wszystkim młodym lekarzom wchodzącym dziś w lekarskie życie. Może się Państwu wydawać, że już dziś leczymy świetnie i tak pozostanie na lata. Aczkolwiek rzeczywistość jest zgoła odmienna. Nadciągające zmiany będą tak samo, lub nawet bardziej rozległe, jak te mające miejsce na przestrzeni ostatnich 30 lat.  Już powstaje precyzyjnie ukierunkowana i spersonalizowana kardiologia. Moim zadaniem, jako nauczyciela akademickiego, jest wskazywać na ogrom pracy, jaki czeka każdego lekarza, aby pozostać na bieżąco z bardzo dynamicznie rozwijającą się wiedzą. Za 30 lat z dostępnych dziś leków w aptekach, o których Państwa uczymy, pozostanie zaledwie kilka substancji. 

- Rozciągnął Pan Profesor przed nami intrygującą wizję świata, w którym nie przystoi nam osiąść na laurach. To nie jest szczyt naszych możliwości, a dopiero początek pewnie niekończącej się drogi rozwoju i nieustannych udoskonaleń. Mówiąc o nich, które wynalazki, nie tylko w zakresie farmakologii, można by nazwać przełomowymi? Co, Pana zdaniem, odmieniło leczenie i rokowanie pacjentów?

W dziedzinie farmakoterapii XX wiek zdecydowanie należy do statyn. Uzyskano znakomite efekty obniżające śmiertelność jedną tabletką dziennie. Dziś wprawdzie możemy uzyskać jeszcze więcej podając inhibitory PCSK-9 co dwa tygodnie podskórnie, bądź stosując najnowsze, dostępne już w naszych aptekach siRNA, nawet co 6 miesięcy. Ostatnie 30 lat były zdominowane przez konsekwentne, codzienne podawanie statyn. W dziedzinie interwencji z kolei - inwazyjne leczenie ostrego zawału serca. Z jednej strony sam zabieg, ale daleko ważniejsze jest jego upowszechnienie. Każdy obywatel naszego kraju ma w odległości poniżej 30 minut transportu pracownię dostępną 24h przez 7 dni w tygodniu 365 dni w roku z profesjonalnym zespołem. Odsetek tak nowocześnie leczonych pacjentów, nawet w czasie pandemii, obniżył się zaledwie o 6% na naszym terenie. To ilustruje skuteczność wdrożonego systemu leczenia, działającego nawet “w czasach zarazy”. To oczywiście tylko cytat z Gabriela Garcíi Márqueza.   

- Pandemia skierowała uwagę wszystkich na współczesną medycynę. Cały naukowy świat poświęcił swoją uwagę i środki na tworzenie standardów leczenia tej nowej jednostki chorobowej. Kardiologia natomiast od dłuższego czasu jest dziedziną niezwykle poukładaną ze stale aktualizowanymi standardami postępowania ułożonymi przez najlepszych specjalistów w ramach ponadnarodowych towarzystw naukowych. Jak dawno zaczął kształtować się trend postępującej systematyzacji wiedzy medycznej w tej specjalności?

To także działo się na moich oczach. Na początku lat 90. zespół profesjonalistów skupionych wokół Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i oficjalnego czasopisma “Kardiologia Polska” opracował serię blisko 10 książeczek - pierwszych polskich wytycznych. Oparte były one wprawdzie na wiedzy naszych kolegów z Europy Zachodniej i USA, ale zostały zaadaptowane do naszych polskich realiów i możliwości. W mojej pamięci pozostaje także ich bardziej praktyczny, kliniczny charakter, niż pierwszych wytycznych zagranicznych. Co bardzo ciekawe, niepomna na potencjalne zyski z ich sprzedaży, redakcja Kardiologii Polskiej z Prof. Leszkiem Ceremużyńskim jako Redaktorem Naczelnym, zdecydowała o upowszechnieniu ich w pełnej wersji w raczkującym wówczas internecie. Nieodpłatnie! To był prawdziwy przełom. Każdy miał je na wyciągnięcie ręki, o ile miał dostęp do sieci, a ówczesne szpitale ją miały. Wszystkie późniejsze edycje były już zunifikowane, paneuropejskie. Nie trzeba było ich modyfikować do realiów naszego życia, bo to był właśnie moment, gdy kardiologia dogoniła tzw. Zachód. Dziś nikt nie zadaje sobie w Polsce trudu, aby różnicować wiedzę na dostępną dla biedniejszych i bogatszych. Nawet w połowie lat 90., wyjeżdżając do Niemiec, wówczas jeszcze “Zachodnich”, pierwszego dnia stanąłem do aparatu echokardiograficznego, aby robić badania w znanej mi technice.

- Pomimo coraz łatwiejszego dostępu do informacji, wielu lekarzy wciąż nie stosuje się do proponowanych wytycznych formułowanych chociażby przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, bądź jego europejski ekwiwalent. Czy chęć propagowania prawidłowych sposobów leczenia skłoniła Pana do stworzenia własnego podcastu? Czym jest Kardio-Know-How?

Nigdzie na świecie nie ma pełnej implementacji wytycznych. Jesteśmy tu i ówdzie bliżej lub dalej od ideału. W Polsce nie jest z tym aż tak źle. Organizując rejestr niewydolności serca w 25 krajach Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, ze zdumieniem odkryłem bliską perfekcji pracę polskich lekarzy. W dziedzinie farmakoterapii jesteśmy jednymi z najlepszych. Podobnie, jeśli chodzi o kliniczną stronę naszego zawodu, wiązanie objawów z chorobami i wyciąganie poprawnych wniosków, skutkujących wyborem optymalnego leczenia. 

To jest także dokładnie motto projektu Kardio-Know-How. Rozumieć i znać patofizjologię, umieć się porozumieć z chorym człowiekiem, znaleźć czas na syntezę naszej wiedzy z napływającymi informacjami i dokonać wyboru najlepszego sposobu postępowania. Najlepszego z diagnostycznego punktu widzenia, aby postawić w rozpoznaniu “kropkę nad i”, a następnie z terapeutycznego, aby wdrożyć najnowocześniejsze leczenie. To w “Kardio-Know-How” cel numer 1. Jest jeszcze dodatkowy cel.  Przez wiele lat organizowałem niezliczone konferencje, ale zawsze marzyło mi się połączenie profesjonalnej edukacji z wygodą lokalizacji i czasu jej pozyskiwania. Tylko współczesne możliwości elektronicznych form komunikacji zapewniają takie udogodnienia. Wszystkie wykłady są udostępniane tuż po ich nagraniu, łącznie z przeźroczami. Poszerzenie spektrum nowoczesnej edukacji zapewniają podcasty. Ukazują się co tydzień, w piątek rano. Trwają ok. 20 minut. Tyle, ile nierzadko trwa droga do pracy. Co tydzień pojawia się coś nowego. Odpowiedzi na pytania słuchaczy, szerszy opis choroby bądź sposobu leczenia, o ile ukazują się nowe wytyczne, bądź zmienia się nasza wiedza, podsumowania dużych badań klinicznych z największych kongresów kardiologicznych świata. Bardzo wnikliwie analizuję temat, aby przedstawić każdą tematykę z perspektywy ciężko pracującego klinicysty. Krótko i praktycznie - to naczelna zasada. Pracuję w szpitalu  i w poradni. Bliskość do łóżka chorego człowieka i możliwości nowoczesnej polskiej medycyny stanowią dla mnie zasadniczy cel kolejnych epizodów.  W kolejnych podcastach Kardio-Know-How przedstawiam cel nowoczesnej klinicznej medycyny precyzyjnie ukierunkowanej na receptor, pojedyncze białko, aktywność genu. Chory pozostaje jednak w centrum zainteresowania. Właśnie przygotowuję odcinek poświęcony wyciszaniu genów kodujących lipoproteinę A. To białko wkomponowane w nasz lipidogram, ale mające silne działania prozakrzepowe. Wyniki badania I fazy ogłoszono właśnie na ostatnim kongresie kardiologicznym. 

- Czyli podsumowując Kardio-Know-How to platforma z najświeższą wiedzą medyczną, przeanalizowaną przez profesjonalistów i dostępną z domowego zacisza. Jest to jeden z wielu Pana pomysłów, które Pan urzeczywistnił, a przecież istotną część swojego życia poświęcił Pan rozwojowi właśnie kardiologii w skali łódzkiej, ogólnopolskiej i światowej. Które Pana projekty i ich efekty uważa Pan za swoje największe sukcesy?

Nie mnie to oceniać i jeszcze za wcześnie na podsumowanie. Zaproszony przez JM Rektora do wygłoszenia wykładu Inaugurującego Rok Akademicki poczułem się nieswojo. Przecież jeszcze nie zasłużyłem. Nie czas na konkluzje.

Mogę powiedzieć jednak, co sprawia mi największą radość. Jest to informatyzacja Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. W ramach niej miałem mnóstwo satysfakcji. Jako Konsultant Wojewódzki cieszą mnie sukcesy całego naszego środowiska. Na arenie profesjonalnej - kierowanie Sekcją Niewydolności Serca PTK przed wieloma laty. Dopiero po ciężko przepracowanych dwóch kadencjach wspomniany rejestr europejski potwierdził osiągnięcie założonych celów. Leczymy tę groźną chorobę znakomicie, co jest kolejnym powodem do zadowolenia. Co więcej, ostatnio pracujemy nad nowym programem specjalizacji z kardiologii, który będzie ukierunkowany na młodych adeptów naszej profesji. I naturalnie dziś na czele jest gigantyczny projekt Kardio-Know-How. Ogromną satysfakcję sprawia mi fakt, że od dwóch lat nieprzerwanie działamy - wykłady, podcasty, warsztaty z zakresu nowoczesnych metod leczenia, warsztaty ratowania życia “No time to die”.  Te dwie ostatnie aktywności wymyśliła i prowadzi już sama “młodzież” z naszej Kliniki. Jestem z tego naprawdę dumny. Ponad 1.600 zarejestrowanych lekarzy. Ogromne transfery danych - kilkadziesiąt tysięcy odsłuchań! Co ciekawe, nasze województwo nie znalazło się nawet na podium pod kątem osób zainteresowanych! Zasięg portalu jest naprawdę szeroki i wykracza poza naszą Uczelnię. Dodatkowo gościmy także użytkowników z kilkudziesięciu krajów, ale muszą być polskojęzyczni, gdyż taką przyjęliśmy formułę. Lecz ostatnio i w tym aspekcie zaszła zmiana - wprowadziliśmy serwis także w języku ukraińskim. 

- Rozumiem, że była to odpowiedź na barbarzyńskie działania wojenne za naszą wschodnią granicą i swoisty wyraz wsparcia. Napływ ludności ukraińskojęzycznej do Polski jest liczony w milionach, a wśród przybywających przecież są wszystkie grupy społeczne i zawodowe. Dostęp do wiedzy w przystępnej dla nich formie to ogromny krok. Pozostaje Pan, moim zdaniem, nazbyt skromny, wymieniając swoje osiągnięcia. Nie wspomniał Pan chociażby o swoim ogromnym dorobku naukowym złożonym z ponad 200 publikacji w prestiżowych czasopismach. Pomimo tej kolosalnej pracy i ciągłej ewolucji zwraca Pan uwagę, że to nie koniec i inwestuje w młodą kadrę. W takim razie jakie pozostają jeszcze wyzwania w kardiologii? Które problemy należy traktować priorytetowo?

JD: Odkrywam ze zdumieniem, że im więcej pracuję, tym więcej widzę nowych wyzwań. Marzę o zapewnieniu optymalnej opieki dla wszystkich pacjentów z chorobami układu krążenia, którym można udzielić pomocy i to nie tylko w szpitalu. Już dziś nasz szpitalny zespół lekarzy przyjmuje 12x więcej pacjentów ambulatoryjnie niż “kładzie” do Kliniki.  Nie zapominam o propagowaniu zdrowego stylu życia z zachowaniem stałej masy ciała przez całe dorosłe życie. A propos aktywności fizycznej - za tydzień UMED biega. Mam nadzieję, że wytrzymam 5 km, ale cel jest znakomity - działanie charytatywne. Na dziś pozostaje także wdrożenie najnowocześniejszych zabiegów naprawy zastawek serca w prawdziwie rutynowej postaci i aby rozwijało się nasze najnowsze dziecko - ogólnopolskie badanie obserwacyjne niewydolności serca. Proszę trzymać kciuki - właśnie startujemy.    

Prof. dr hab. n. med. Jarosław Drożdż to specjalista z zakresu kardiologii i chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki Kardiologii oraz Katedry Kardiologii, Kardiochirurgii i Chorób Naczyń Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Były Przewodniczący sekcji Niewydolności Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Członek eLearning Task Force i General Cardiology Examination Task Force Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Przed laty działał w grupie wprowadzającej elektroniczne karty członkowskie w 25 krajach.

Uczestniczy w pracach Europejskiego Rejestru Niewydolności Serca w ramach EUROobservational Research Programme. Współpracował z licznymi ośrodkami na świecie w ramach prestiżowych badań STICH i ISCHEMIA, finansowanych przez National Institutes of Health. Jest współredaktorem czterech podręczników m.in. “Wielkiej Interny” oraz 48 rozdziałów i ponad 200 publikacji indeksowanych w PubMed z łącznym IF 160, prawie 2000 cytowaniami i indeksem Hirsha 18.

Zasadnicze zainteresowania skupiają się wokół kardiologii klinicznej, osłuchiwania serca, wad zastawkowych, echokardiografii, niewydolności serca, stabilnej choroby wieńcowej oraz chorób aorty.

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).