Recenzja filmu „Autopsja Jane Doe”

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

W prawodawstwie amerykańskim osobę o nieustalonej tożsamości nazywa się Jane Doe lub John Doe (Łania). Najnowszy brytyjski horror „Autopsja Jane Doe” André Øvredal’a to klasyczny straszak z medycyną sądową w tle. W budowę scenariusza jest zaangażowana także psychologia, a ona mówi, że najbardziej przerażający dla drugiego człowieka jest drugi człowiek, zwłaszcza martwy i przemieniający się w zombie.

autopsja jane doe recenzja

Tytułowa Jane Doe to zwłoki młodej kobiety odnalezione podczas oględzin morderstwa w domu na przedmieściach jednego z amerykańskich miast i jak się później okaże, nie mające związku z tym morderstwem. Po odnalezieniu przez policję nienaruszonych zębem czasu zwłok, trafiają one na stół sekcyjny koronera Tommy’ego Tildena i jego syna Austina, dyplomowanego technika medycznego. Malutki zakładzik medycyny sądowej, połączony z prosektorium mieści się w piwnicy domu, gdzie obaj panowie mieszkają. Parę lat przed akcją filmu zmarła żona Tildena, który ewidentnie nie może się z tym faktem pogodzić, Austin natomiast jest pochłonięty romansem ze swoją dziewczyną. Jednak cała relacja rodzinna nie jest dla widza aż tak istotna.

Zaloguj się

Zaloguj się przez Google

Dołącz do dyskusji

Polecane artykuły