Krew, pot i łzy – lekarz rodzinny
- Dzień dobry. Potrzebuję skierowanie na badania krwi, USG, EKG i do kardiologa.
- Dzień dobry. Może najpierw się zbadamy? - odpowiadam
- Ale po co? - protestuje pacjentka
- Skąd Pani wie, że potrzebuje tych badań?
- Przeczytałam w internecie!
Lekarze rodzinni nie mają łatwo. Bywają obiektem żartów i drwin ze strony własnego środowiska, głównymi oskarżonymi przy poszukiwaniu przyczyny rosnącej antybiotykooporności, lecz bezdyskusyjnie największy “wycisk” otrzymują od ludzi, nad którymi przyszło im sprawować pieczę. Rola pracownika POZ bywa często spłycana do nieuniknionej przeszkody na drodze do uzyskania upragnionego skierowania, bądź koniecznej recepty. Chałupniczo zdiagnozowani pacjenci lekceważą “lekarza na rejonie”, bo w końcu chcą się dostać do “SpEcJaLiStY”. Ponadto wzajemnego zrozumienia nie ułatwia system stawiający wyłącznie na wydajność, gdzie chory ma być obsłużony w czasie krótszym niż podgrzanie hot-doga w punkcie sygnowanym logiem zielonego płaza. Czy w takim razie ostatecznym rozwiązaniem tego rozgardiaszu byłaby likwidacja POZ i oddanie regulacji systemu niewidzialnej ręce wolnego r… pacjenta?
Czy potrzebujemy medyków rodzinnych?
Dołącz do dyskusji
Źródła
- State of Health in the EU; Polska; Profil systemu ochrony zdrowia 2021- Raport OECD
Polecane artykuły