Wyszukaj w publikacjach

Dla ochrony zdrowia nadchodzą chude lata. Płaca minimalna rośnie od przyszłego roku do (zawrotnych) 3050 złotych brutto. Zadłużone już teraz na ponad – bagatela – 14 miliardów złotych szpitale, gorączkowo szukają pieniędzy, aby pokryć wzrost wynagrodzeń. Wraz ze zwiększeniem płacy minimalnej, trzeba będzie podnieść wynagrodzenie innym pracownikom, często z dyplomem szkoły wyższej, żeby nie otrzymywali co miesiąc najniższej krajowej. Wreszcie (tutaj jednak źródło finansowania jest jednak inne, centralne) lekarze stażyści, czyli ci, którzy skończyli 6 lat studiów medycznych i zaczynają pracę w zawodzie, dostaną podwyżkę... wyższą od płacy minimalnej, do której niedawno musieli otrzymywać wyrównania.
Wszędzie niebywałe przyspieszenie gospodarcze, wielkie pieniądze dla pracowników, ceny mieszkań rosną szybciej niż inflacja, a w budżecie na zdrowie na nadchodzący rok wcale nie zapewniono dużo większej ilości pieniędzy, pomimo że prezydent Duda niedawno podpisał ustawę podnoszącą nakłady na system opieki zdrowotnej. Co zrobić? Jak żyć?
W jednym z materiałów w wiadomościach telewizyjnych słyszałem wypowiedź dyrektora. W mojej ocenie powinien otrzymać nagrodę Nobla w dziedzinie zarządzania w ochronie zdrowia. Stwierdził on, że skoro pensje rosną, a więcej pieniędzy nie ma, to w pewnym momencie po prostu zaprzestanie wypłacać wynagrodzenie pracownikom. Tak. Ludzie mający na utrzymaniu rodzinę i inne zobowiązania, którzy przez miesiąc będą uczciwie wykonywać pracę, nie otrzymają za nią zapłaty, ponieważ dyrektor nie będzie mieć pieniędzy.
Ciężko mi zrozumieć to w sytuacji, gdy chodzi o ludzkie zdrowie i życie. Szpitale powinny działać przecież dla misji (poprawiania, ratowania zdrowia i życia obywateli), a nie dla zysku. Działanie dla misji sprawia, że na pierwszym miejscu stawiamy bezpieczeństwo zdrowotne Polek i Polaków, a nie przesłanki ekonomiczne.
Jaki więc problem, aby przede wszystkim diagnozować i leczyć, a następnie potwierdzić to, co środowisko medyczne powtarza od lat – diagnozowanie i leczenie powoduje gwałtowne zadłużanie się jednostek świadczących te usługi, co najlepiej legitymizuje niewspółmierne do potrzeb finansowanie publicznego systemu opieki zdrowotnej? Dlaczego do upadłego reanimować trupa?
Takie dyrektorskie zapędy (ale również i personelu medycznego w zakresie usilnego łatania systemowych dziur), gdy chcą oni za wszelką cenę udowodnić, że potrafią się bilansować, sprawiają, iż parlamentarzyści nigdy w sposób adekwatny nie podniosą finansowania ochrony zdrowia, bo przecież „jakoś to się kręci”.
Musi być więc jakaś przyczyna, że takie słowa padły z ust zarządcy.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy wezwał, swego czasu, dyrektorów placówek medycznych w Polsce do wspólnego protestu o wzrost nakładów na system opieki zdrowotnej. Na apel odpowiedział aż 1 dyrektor (słownie: jeden). Brakuje im pieniędzy na pokrycie podstawowych potrzeb, w tym wynagrodzeń pracowniczych, ale protestować o ich wzrost? Przecież łatwiej nie zapłacić uczciwie pracującym niż walczyć o poprawę finansowania. Bo, a nuż, narazimy się komuś, kto nas z tego stanowiska odwoła i co będzie? A co jest najważniejsze w tej całej układance?
Wracając do początku i wzrostu płacy minimalnej od przyszłego roku: wróżę zamykanie kolejnych publicznych placówek świadczących usługi zdrowotne (oddziałów szpitalnych, przychodni), bo ochrona zdrowia w tym kraju nie działa dla misji – przeciwnie do zapowiedzi parlamentarzystów. Pogorszenie dostępu do świadczeń zdrowotnych w publicznym systemie opieki zdrowotnej pozwoli na coraz bardziej dynamiczny rozwój sektora prywatnego i jego większy udział w całej ochronie zdrowia, a to wiązać będzie się bezpośrednio z grubością portfela pacjentów.
Jeżeli nie zmienimy kierunku działania, jeżeli pacjenci nie dołączą do nas, aby walczyć o reformę, rewolucję w publicznym systemie opieki zdrowotnej, to czeka nas zwiększenie wydatków na leczenie – już i tak dużych – ponoszonych z własnej kieszeni, na czym głównie ucierpią pacjenci.
Nikt za nas tego nie załatwi. Jak widzicie na powyższym przykładzie, dyrektorzy nie staną z nami ramię w ramię.
Ja lojalnie uprzedzam i dodaję jednocześnie, że szczęśliwie istnieje w Polsce wielu doskonałych zarządców placówek leczniczych.