Wyszukaj w publikacjach

"Ratowanie życia to nie przestępstwo" to temat konferencji poświęconej idei no-fault, którą zorganizowała Naczelna Izba Lekarska. Podczas spotkania samorząd lekarski przedstawił założenia tego systemu oraz zapowiedział, że przygotowuje projekt ustawy, który ma być gotowy w najbliższych miesiącach.
Samorząd lekarski przedstawił „Memorandum w sprawie zwiększenia bezpieczeństwa i jakości leczenia poprzez wprowadzenie systemu opartego na idei no-fault”, które zawiera m.in. diagnozę aktualnej sytuacji, wskazuje skutki braku no-fault w Polsce i proponuje kierunek rozwiązań. W dyskusji udział wzięli: Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, Ewelina Nazarko-Ludwiczak z Fundacji My Pacjenci, dr Robert Mołdach, członek Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta, współzałożyciel Instytutu Zdrowia i Demokracji, Stanisław Iwańczak, pełnomocnik dyrektora ds. bezpieczeństwa pacjentów w Katowickim Centrum Onkologii, którzy odnieśli się do tych założeń z perspektywy prawnej, pacjenckiej, środowiska lekarskiego. Mimo zaproszenia, na konferencji nie pojawił się Adam Niedzielski, minister zdrowia.
Samorząd lekarski stale podkreśla wprowadzenie systemu, którego celem będzie poprawa bezpieczeństwa leczenia zarówno z perspektywy pacjenta jak i lekarza.
Proszę wyobrazić sobie sytuację: na salę operacyjną wchodzi chirurg. Sytuacja nagła. Chirurg ten wie, jaką procedurę powinien wybrać, by dać szansę pacjentowi na powrót do jak największej sprawności. Po chwili zdaje sobie sprawę, jakie ryzyka wiążą się z tą procedurą. Jeśli pojawią się komplikacje, również nie z winy lekarza, może być ciągany po prokuraturach, sądach, bo ciąży na nim odpowiedzialność karna - oprócz cywilnej i zawodowej. Chirurg rozważa opcje zachowawcze. Jaki będzie tego efekt? Czy o to powinno chodzić w leczeniu?
– pytała Renata Jeziółkowska, rzecznik NIL.
O tym, co zawiera Memorandum mówił Łukasz Jankowski, prezes NIL.
– Dyskusja na temat no-fault toczy się w UE i w Polsce od pewnego czasu. Jesteśmy lekarzami. Naszym nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo i zdrowie pacjenta. Tutaj nie można mówić o perspektywie lekarza innej niż perspektywa pacjenta, bo te perspektywy dążą do tego samego. Pacjent przychodzi do lekarza, bo chce uzyskać poradę, odzyskać zdrowie, a lekarz najlepiej jak tylko może chce pomóc pacjentowi. Obserwując losy ustaw w Polsce doszliśmy w NIL do wniosku, że musimy wziąć sprawy we własne ręce i przedstawić diagnozę tego, jak dziś wygląda system i gdzie znajdują się jego niedostatki. Mamy też pomysły jak ten system poprawiać i chcemy wyjść z propozycją ustawy, która miałaby poprawić obecny system. Memorandum to m.in. wstęp do założeń ustawy. Widzimy też, że pewnym niedostatkiem jest dziś w Polsce relacja lekarz-pacjent. Powodem jest nieufność między pacjentami i lekarzami. Tę nieufność wzmaga system. Bo kiedy dochodzi do zdarzenia niepożądanego, sprawia, że dochodzi do konfrontacji pacjenta i lekarza
– mówił prezes NIL.
Jak podkreślił, system fault-fault, który dziś mamy samorząd podzielił na 3 filary.
Pierwszy filar to rejestr zdarzeń niepożądanych. Pacjent chce odzyskać zdrowie i wierzyć w to, że lekarz reprezentuje najlepsze interesy tego pacjenta. Żeby taki lekarz mógł leczyć pacjenta musimy dojść do systemu, gdzie lekarz będzie uczył się na własnych błędach. Lekarze nie są idealni, błędy się zdarzają, sęk w tym byśmy mogli z tych błędów wyciągać wnioski i do tego ma służyć rejestr zdarzeń niepożądanych. Dziś z błędów i zdarzeń niepożądanych nie wyciągamy wniosków, bo nie do końca nawet wiemy, gdzie są te błędy, bo nie mamy rejestru, a cały system karania lekarzy sprawia, że atmosfera służy zamiataniu błędów pod dywan. My lekarze nie chcemy pracować w takiej atmosferze. Chcemy mówić o zdarzeniach niepożądanych z pełną otwartością. Lekarze na świecie omawiają raz w miesiącu błędy medyczne na konsyliach lekarskich i zastanawiają się jak do nich więcej nie dopuścić. To jest działanie w interesie pacjenta
– mówił Jankowski.
Drugim filarem systemu powinna być kompensacja dla pacjenta, jeśli zdarzy się błąd lub działanie niepożądane. – Dziś mamy do czynienia z tym, że pacjent zostaje z danym zdarzeniem całkowicie sam. Bez kompensacji dochodzi też do pogorszenia relacji lekarz-pacjent. Pacjent pozostawiony sam sobie zwraca się przeciwko swojemu lekarzowi i przeciwko jednostce ochrony zdrowia, w której doszło do takiego zdarzenia. Widzimy, że taka sytuacja oddziałuje również na lekarza. Brak kompensacji dla pacjenta to fakt naszego głębokiego poczucia odpowiedzialności za pacjenta. Bez systemu kompensacji pacjent sam szuka rozwiązań i pomocy odwiedzając liczne instytucje. Wyliczyliśmy, że jest 7 różnych instytucji i organów, które zajmują się tą samą sprawą danego lekarza czy zdarzenia niepożądanego, do których pacjent może się zwrócić. Te 7 instytucji może dojść do całkowicie różnych wniosków, bo każda z nich jest niezależna, a pacjent nadal pozostaje sam i nic nie wynika z tego ani dla pacjenta ani dla systemu, który nie uczy się na błędach, a lekarz nie może dalej leczyć pacjentów, bo musi chodzić do tych instytucji i składać wyjaśnienia – dodał Łukasz Jankowski.
Ostatni z tych filarów to odpowiedzialność karna lekarza.
Nie jesteśmy za tym, by dziś całkowicie znieść odpowiedzialność karną lekarzy. To mit. Tam, gdzie dochodzi do rażącego niedbalstwa, np. lekarz przyjmuje pod wpływem alkoholu, tam ta odpowiedzialność karna lekarza musi zostać. Również zastanawiamy się nad tym, czy taka odpowiedzialność karna nie powinna być stosowana także gdy doszło do zgonu pacjenta. Dziś doprowadziliśmy do sytuacji, że w prokuraturach toczą się postępowania wywierające presję na lekarzach w sprawach, które nie kończą się ani skierowaniem wniosku o ukaranie ani skazaniem tych, którzy doprowadziliśmy do niedbalstwa. Wylano dziecko z kąpielą. Stworzono system, który każe niewinnych. W wielu oddziałach mówi się, że nie jest prawdziwym lekarzem ten, kto nie był jeszcze w prokuraturze, by składać zeznania. Działając pod presją działamy gorzej. Lekarze boją się wykonywać zawód najlepiej jak potrafią, bo z zawiadomienia pacjenta mogą być ciągani po sądach
– mówił prezes samorządu lekarskiego.
I przypomniał, że 2/3 miejsc specjalizacyjnych z chirurgii w poprzednim postępowaniu specjalizacyjnym nie zostało obsadzonych.
Młodzi lekarze się po prostu boją, nie chcą, by grożono im więzieniem za pracę. Przypomnijmy, że na kilka tysięcy postępowań przed prokuratorami, karanych jest kilku lekarzy. Stworzono system, który przeczołguje 99 proc. niewinnych lekarzy, by wskazać tego jednego winnego. A ze wskazania winnego niewiele wynika dla pacjenta, jeśli stracił zdrowie
– dodał prezes Jankowski.
Lekarz traci pierwiastek innowacyjności
O tym, jaki jest sens odpowiedzialność karnej w przypadku lekarzy i na ile ta forma odpowiedzialności pomaga wychwycić osoby, które nie powinny wykonywać zawodu mówił Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
– Postępowania są niewydolne. System jest niewydolny, ja prowadzę kilkanaście postępowań, gdzie bronię lekarzy i członków personelu medycznego i nie ma takiego postępowania, które byłoby sprawne i w perspektywie pacjenta doprowadziło do szybkiego rozstrzygnięcia jego sprawy. Sposób ukształtowania odpowiedzialności karnej nie może blokować lekarza w procesie leczenia. Lekarz nie może się zastanawiać czy nadrzędna jest procedura czy nadrzędne jest dobro pacjenta. Lekarz w ten sposób traci pierwiastek innowacyjności, możliwości rozwoju medycyny.Zastanawia się czy procedura mu na to pozwala – mówił prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
Jego zdaniem, w kwestii odpowiedzialności karnej lekarza istotne jest wypracowanie systemu, który będzie niwelował elementy wydłużające możliwość skompensowania szkody. – W perspektywie odpowiedzialności karnej istotne znaczenie ma to, by to zostało szybko ustalone i zakończone. Lekarze nie są powołani do tego, by brać udział w postępowaniach – mówił Przemysław Rosati.
Obecny system jest antypacjentryczny
Ewelina Nazarko-Ludwiczak z Fundacji My Pacjenci mówiła, że bardzo ważny w całym systemie jest pacjent i podkreśliła, że Fundacja już 5 lat temu zgłaszała potrzebę wprowadzania systemu no-fault sytuując go jako element budowania systemu kultury jakości.
– W naszych propozycjach zawarte były postulaty, o których dziś mówił prezes NIL. Obecny system jest bardzo antypacjentryczny. Pacjent na wiele miesięcy pozostaje bez naprawienia szkody, która powstała, a to jest najważniejsze z perspektywy pacjenta, by jak najszybciej naprawić tę szkodę, dlatego popieramy stworzenie funduszu kompensacyjnego. Ta kompensacja powinna następować szybko, ale pacjent musi mieć poczucie, że ktoś mu pomaga, że nie jest z tym sam. To nie może być tak, że pacjent dostanie pieniądze, a pozostanie sam w systemie – mówiła Ewelina Nazarko-Ludwiczak. I zaznaczyła, że stworzenie rejestru zdarzeń niepożądanych jest niezwykle potrzebne, by można było mówić o tym, że błędy, zdarzenia niepożądane w medycynie się zdarzają i będą się zdarzały i ich nie unikniemy. – Skupiamy się i komunikujemy społeczeństwu, że trzeba znaleźć winnego. To z perspektywy pacjenta jest bezsensowne. My o tych błędach i zdarzeniach musimy rozmawiać i wyciągać wnioski, by było ich jak najmniej. Tej kultury teraz nie ma. To, że pacjent może złożyć skargę do kilkudziesięciu instytucji, nic mu nie daje. To nieefektywne rozwiązanie – mówiła.
Każdy chciał leczyć pacjenta z COVID-19
O tym, jak koncentrowanie się na kwestii winy wpływa na bezpieczeństwo pacjenta i jak powinny się rozkładać akcenty w kontekście bezpieczeństwa i opieki zdrowotnej mówił Stanisław Iwańczak, pełnomocnik dyrektora ds. bezpieczeństwa pacjentów w Katowickim Centrum Onkologii. – Jeżeli nie mamy komfortu, również prawnego i dobrych warunków pracy, to nie możemy rozmawiać o bezpieczeństwie pacjenta. Kryminalizacja, penalizacja zdarzeń i jakikolwiek stopień nieadekwatnej odpowiedzialności prawnej wiąże się z pogorszaniem stanu bezpieczeństwa pacjenta. Musimy zrozumieć ideę bezpieczeństwa pacjenta. Trzeba się cofnąć do maksymy primum non nocere. Medycyna i opieka zdrowia są coraz bardziej skomplikowane i to jest źródłem kolejnych zagrożeń. Zdarzenie niepożądane nieujawniane prowadzą do kolejnych zdarzeń – mówił Iwańczak. Prezes samorządu lekarskiego przytoczył przykład pracy w szpitalach w czasie pandemii, gdzie obowiązywała wówczas klauzula miłosiernego Samarytanina w czasie leczenia pacjentów covidowych. – Gdy na oddział wjeżdżał pacjent covidowy, wszyscy lekarze chcieli go leczyć, bo przy nim mogli być lekarzem, któremu nie grozi odpowiedzialność karna. Zobaczmy, co dzieje się w naszych lekarskich głowach. Moment, gdy traktujemy pacjenta jako potencjalne źródło kłopotów, zagrożenie dla nas, to ogromna porażka tego systemu – mówił Łukasz Jankowski.
Czy pilot odpowiada za katastrofę samolotu?
O pracy pod silną presją mówił też pilot zajmujący się bezpieczeństwem pacjentów, drRobert Mołdach, członek Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta, współzałożyciel Instytutu Zdrowia i Demokracji. – Lekcja z lotnictwa, którą powinniśmy przenieść do medycyny to pytanie: nie o to, kto jest winny, tylko co poszło nie tak. Celem powinno być dochodzenie do tego, co się zadziało. Jeżeli dochodzi do jakiegoś zdarzenia to na jego drodze zdarzają się różnego rodzaju wydarzenia, które mogą wpływać, ograniczać, promować dane zdarzenie. Lekarz, pilot działają w warunkach pewnego łańcucha zdarzeń. Kilka lat temu były dwie wielkie katastrofy lotnicze, w których zginęło wielu ludzi – najpierw media szukały winnych wśród pilotów, a w sposób spektakularny zawinił system. Nie tylko zawinił producent konstrukcji lotniczej, ale także nadzór lotniczy. Przenieśmy to na wymiar medyczny. W sytuacji, gdy zawiniły narzędzia czy regulator rynku czy inna instytucja publiczna, która w zły sposób zorganizowała sposób opieki, nie można obarczać winą człowieka, który jest na końcu tego łańcucha, czyli lekarza – mówił dr Mołdach. Jak podkreślił, pacjent i rodzina pacjenta, też chcą zrozumieć, jaka jest przyczyna danego zdarzenia. Z kolei według Stanisława Iwańczaka badanie zdarzeń niepożądanych powinno przebiegać podobnie jak w branżach wysokiego ryzyka. Przykład lotnictwa jest jednym z nich. – Na świecie są 2 instytucje badające zdarzenia medyczne narzędziami zaczerpniętymi z lotnictwa. Jedna z nich – brytyjska - badała 30 zdarzeń niepożądanych w Anglii, od początku do końca. Druga to norweska instytucja. Powołane wydziały w prokuraturach pochłaniają środki, zasoby kadrowe, pytanie w jakim stopniu ich działania są w stanie uratować choćby jednego pacjenta? – mówił.
Fundusz kompensacyjny – możliwość szybkiego otrzymania środków niezależnie od wykazania winy
– Dla pacjenta uzyskanie kompensaty jest często bardzo ważne. Z jego perspektyw szybkie zakończenie danej sprawy też jest istotne. Jeżeli system no-fault zakłada oderwanie całej odpowiedzialności od winy, to trzeba się zastanowić, w jaki sposób zastąpić element winy. Można mówić np. o zasadzie ryzyka, która pozwala szybciej rozstrzygnąć kwestie odpowiedzialności cywilnej. Procedury są istotne, one muszą być, bo w ten sposób nie doprowadzamy do anarchii w miejscu pracy. Ale procedura nie może blokować rozwoju medycyny albo wymagać od lekarza ponadprzeciętnych zdolności, które często są niemożliwe do zastosowania, jeśli decyzje są podejmowane na cito. Moja koleżanka - ginekolog opowiadała mi jak wygląda jej życie. Ona po powrocie przez kilka godzin zastanawia się czy nie popełniła błędu i w wielu przypadkach wie, że mogłaby inaczej postąpić, gdyby nie procedury i nie strach, że element winy może zdecydować o jej życiu. Odpowiedzialność karna powstrzymuje, ogranicza, nie pozwala osiągać więcej w interesie pacjenta – mówił Przemysław Rosati. Zaznaczył także, że w Polsce politycy zrobili wiele, by postrzegać lekarzy przez pryzmat konieczności pociągnięcia do odpowiedzialności karnej. – Jeśli gramy emocjami, pokazujemy bulwersujące sytuacje i na tej bazie próbujemy budować ogólny przekaz, to to nie może się dobrze kończyć. Za dobrą ideą no-fault musi też iść odpowiedzialne przemyślenie tej sprawy przez polskich polityków, którzy będą o tym decydowali czy ta idea ma szansę być odzwierciedlona w polskim prawie. Nie można generalizować, epatować emocjami, drastycznych przykładów przekładać na całe środowisko lekarskie – dodał.
Bezpieczeństwo pacjenta a fundusz kompensacyjny – idealne rozwiązania
Zdaniem dr Roberta Mołdacha fundusz kompensacyjny powinien działać szybko i sprawnie, by pacjent i jego rodzina otrzymali odpowiednią rekompensatę. – Każdy też chce zrozumieć co się stało i dlaczego. Rodzina i pacjent powinni to wiedzieć. Ważniejsze dla pacjenta nie jest poszukiwanie winnego, a myśl, by takie zdarzenie nie miało więcej miejsca. Na karaniu lekarzy pacjentom najmniej zależy – mówił. Zdaniem Eweliny Nazarko-Ludwiczak, największą przeszkodą jest to, że system wypłaty odszkodowań jest uzależniony od konieczności orzeczenia o winie i jest to krzywdzące rozwiązanie dla pacjenta i niesprawiedliwe, bo nie dość, że ma on uszczerbek na zdrowiu, to zostaje on całkowicie sam w walce z systemem.
– Kluczowe jest, by pacjent miał jak najszybciej naprawioną szkodę. Powinniśmy rozumieć słowo kompensacja – to nie powinno być tylko wypłacenie odszkodowania pieniężnego, bo dla części pacjentów z uszczerbkiem na zdrowiu, liczy się szybki powrót do zdrowia. Pacjent powinien móc wybrać odpowiednią dla siebie metodę, bo dla części z nich będzie to np. dostanie się w trybie priorytetowym do innego ośrodka, by odzyskać zdrowie – mówiła. I podkreśliła, że Fundacji zależy na tym, by system kompensacji działał tak, by pacjent nie pozostawał sam, by miał szansę zrozumieć, co się stało, na czym polegało działanie niepożądane, jakie skutki negatywne za sobą poniosło. – Działania niepożądane powinny być wnikliwie omawiane, analizowane, a nie zamiatane pod dywan. Warto wyciągać wnioski i je wdrażać. To jest kluczowe z perspektywy pacjentów – dodała. Zdaniem dr Jankowskiego, przez brak etapu kompensacji dla pacjenta, lekarze nie mogą działać w interesie chorych.
Wyciąganie wniosków – czy lekarze chcą ujawniać błędy medyczne?
Chcemy mieć możliwość uczenia się i to najchętniej na błędach innych. My uczymy się na przypadkach klinicznych i analiza przypadków z naszego środowiska pracy dpbrze wpłynęłaby na nasze warunki pracy, bo byłaby osadzona w realiach, w których pracujemy. Dziś system zachęca nas raczej do zamiatania spraw pod dywan. Na studiach medycznych studenci są straszeni, że prokurator może ich odwiedzić, jeśli nie wykonają właściwie np. wpisu w dokumentacji medycznych. Chcemy się uczyć, chcemy się rozwijać, by jak najlepiej leczyć, a dziś system wiąże nam ręce
– mówił prezes NIL.
Zdaniem dr Mołdacha, istnienie rejestru zdarzeń niepożądanych służy przede wszystkim uczeniu się. – Rejestrujmy zdarzenia żebyśmy mogli się uczyć, on jest zapisem zdarzenia, ale w rejestrze musi być też próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego coś się stało, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie uczyć się. Ochrona zdrowia jest sektorem wysokiego ryzyka. Drobny błąd może prowadzić do katastrofalnych skutków i to niekoniecznie błąd lekarza, ale błąd działania systemu. Dlatego należy stworzyć kulturę, by o tych błędach rozmawiać. Uniwersalnym mianownikiem dla rejestrów jest wpierw utworzenie atmosfery współpracy i kultury bezpieczeństwa – mówił. O tym, jak powinien wyglądać system no-fault z perspektywy pacjenta mówiła Ewelina Nazarko-Ludwiczak.
Niezbędne są działania edukacyjne, które nauczą społeczeństwo na czym system no-fault polega i ile korzyści każdemu pacjentowi gwarantuje. Dziś gros społeczeństwa nie rozumie o co chodzi w tym systemie i jakie korzyści niesie i takie działania informacyjne są niezbędne. Edukacja i przedstawianie racjonalnych argumentów są niezwykle ważne. Nas martwi, że dyskusja, która się toczy wokół systemu jest przez przeciwników tego systemu prowadzona w sposób niekorzystny dla pacjentów. Skupia się na antagonizowaniu pacjentów i lekarzy. Tylko nieobawiający się konsekwencji lekarz może efektywnie leczyć pacjentów
– podkreślała Nazarko-Ludwiczak.
Stanisław Iwańczak wspomniał, że ważna jest obecność kultury bezpieczeństwa na poziomie co najmniej proaktywnym.
– Musi iść praca u podstaw nad kulturą bezpieczeństwa w szpitalach, poradniach i całym systemie opieki zdrowia. Kultura bezpieczeństwa jest katalizatorem reakcji bezpieczeństwa pacjenta. Elementem tej kultury jest kultura sprawiedliwego traktowania – mówił Iwańczak.
Według prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, system no-fault musi zakładać na pierwszym planie interes pacjenta. – Kierunek wytyczony w Memorandum jest absolutnie rozsądny i pokazuje inną perspektywę: pacjenta, naprawienia szkody, uczenia się systemu i nieograniczenia lekarza do tego, do czego został powołany – dodał.
Nagranie z konferencji można znaleźć na stronie NIL.