Wyszukaj w publikacjach

W opublikowanym niedawno artykule opisano sytuację, w której jeden z szpitali w Meksyku stracił akredytację na prowadzenie szkolenia specjalizacyjnego w dziedzinie neurochirurgii [3]. Z tego powodu, ośmiu rezydentów musiało zmienić miejsce pracy, w związku z czym szpital był zmuszony do zatrudnienia nowych pracowników. Zatrudniono aż 23 specjalistów, co oznacza, że pracę jednego rezydenta wykonywało trzech specjalistów w dziedzinie neurochirurgii. Brzmi to dość kuriozalnie.
Co więcej, w artykule porównano również wynagrodzenie personelu pielęgniarskiego do wynagrodzenia rezydentów. Jak się okazało - wynagrodzenie pielęgniarki/pielęgniarza wynosiło prawie prawie dwa razy więcej niż wynagrodzenie rezydenta.
Jak to się ma do polskich realiów? Niestety - jest wiele podobieństw.
Rezydent - specjalista od czarnej roboty
Nie oszukujmy się - polski (publiczny) system ochrony zdrowia w dużej mierze opiera się na rezydentach. Nie oznacza to, że specjalistów nie brakuje - wręcz przeciwnie, jest ich również zdecydowanie za mało. Młodzi lekarze niejednokrotnie pracują za dwóch (a nawet za trzech), próbując ,,ogarnąć” pacjentów (bądź połowę oddziału…), a poza swoją medyczną rolą nierzadko pełnią też funkcję sekretarek, pomocy technicznej czy pielęgniarskiej. Niedobory personelu przekładają się na to, że często młodzi zajmują się głównie ,,papierologią”, a przecież powinni się skupić na doskonaleniu umiejętności praktycznych. Czy zarobki są proporcjonalne do liczby i jakości pełnionych obowiązków? Według mnie - nie.
A co gorsza, poza aspektem finansowym czasami brakuje też zwykłego wsparcia, docenienia i dobrego słowa. Dlaczego więc nadal, bardzo często rezydenci traktowani są jako pracownicy (naj)niższego szczebla?
Grosz do grosza
Przypomnijmy, że obecnie miesięczne wynagrodzenia lekarza odbywającego szkolenie specjalizacyjne w dziedzinie niedeficytowej wynosi w pierwszych dwóch latach zatrudnienia 6739 zł brutto a po dwóch latach zatrudnienia w tym trybie - 6942 zł brutto. Oczywiście do tego dochodzi jeszcze wynagrodzenie za dyżury medyczne (obowiązkowo 40 h 20 min miesięcznie), a także ewentualny bon patriotyczny [1].
W przypadku specjalizacji deficytowych podstawowe wynagrodzenia są wyższe - 7076 zł, a po dwóch latach zatrudnienia w tym trybie - 7211 zł brutto [1]. Choć, oczywiście, wynagrodzenia w ochronie zdrowia sukcesywnie rosną. to niestety pożera je inflacja. Ponadto, średni wymiar pracy lekarza wynoszący 48 godzin tygodniowo to po prostu dużo i, niestety, niewspółmiernie do zarobków. W końcu każdy poza życiem zawodowym ma też swoje prywatne.
Spójrzmy prawdzie w oczy - zdarza się, że praca w korporacji od 8 do 15 gwarantuje wyższe bądź równe wynagrodzenie. Nie zrozumcie mnie źle - nikomu nie zaglądam do portfela i nikomu nie żałuję. Smuci mnie jednak, że tak trudny zawód, który wiąże się z pracą pod presją czasu, stresem, odpowiedzialnością, a także nienormowanymi godzinami pracy jest nadal niedoceniany, chociażby finansowo. Co więcej, praca w korporacji, często poza zarobkami oferuje dodatkowe benefity - karty sportowe, darmową opiekę medyczną, dofinansowania do różnych szkoleń. Co oferują dodatkowo szpitale? Zmęczenie i stres.
Jeszcze kilka/kilkanaście lat temu zawód lekarza był szanowany, a teraz nawet tego szacunku i dobrego słowa po prostu brakuje. I to nie tylko na stopie pacjent-lekarz, ale i we wzajemnych, koleżeńskich relacjach.
I choć medycyna jest dziedziną tak samo trudną jak piękną, to o wiele lepiej pracowałoby się w godnych warunkach. I nie chodzi tu tylko o aspekty finansowe, ale i inne - jak uzupełnienie braków kadrowych, które stanowiłby wspierający i pomocny zespół, a także odrobinę szacunku wśród pacjentów.
Być może wtedy wypalenie zawodowe dotyczyłoby mniejszej grupy lekarzy.
Być może lekarze pracowaliby mniej, bo wystarczyłoby im jedno zatrudnienie.
Być może pacjenci mieliby zagwarantowaną lepszą opiekę. W końcu zadowolony, wypoczęty personel to lepiej zaopiekowany pacjent.
Czy rozmawiał już z panią lekarz? Nie, był tylko rezydent.
Choć protesty rezydentów nieco zwiększyły świadomość społeczeństwa, to nadal nadal część osób nie wie/zapomina/nie chce zrozumieć, że rezydent to prawdziwy lekarz. Z krwi i kości. Oczywiście, rezydent to nie specjalista, ale warto pamiętać, że każdy profesor też kiedyś zaczynał. Był dokładnie w tym samym miejscu. Też się szkolił, by zostać specjalistą.
Co więcej, młodzi ludzie są chętni do nauki, rozwoju, udziału w szkoleniach i konferencjach, dzięki czemu są na bieżąco z nowinkami. Mimo tego zdarza się, że są lekceważeni i niedoceniani. Często mają po prostu podcinane skrzydła.
Ile jest w stanie wytrzymać rezydent?
Na pewno wiele. Niestety kosztem swojego zdrowia psychicznego i życia prywatnego. Chociaż podczas protestów ogromny nacisk kładziono na ważną rolę rezydentów w systemie ochrony zdrowia, to niestety nadal niewiele się zmienia.
Nadal zapomina się, że praca tego młodego, przemęczonego lekarza jest po prostu bezcenna.
Na pytanie, czy w przyszłości czekają nas zmiany ,,na lepsze”, odpowiedź jest jedna.
Wszystko zależy od nas, młodych.
Źródła
- https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/wysokosc-zasadniczego-wynagrodzenia-miesiecznego-lekarzy-i-lekarzy-19263982 (ostatni dostęp 25.04.23)
- https://thesheriffofsodium.com/2022/02/04/how-much-are-resident-physicians-worth/ (ostatni dostęp 25.04.23)