Wyszukaj w publikacjach

Lekarze negatywnie oceniają przyjętą przez parlament ustawę o kadrach medycznych. Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy wzywa rząd do wycofania się z tych zapisów. Samorząd lekarski jest zdania, że ta ustawa to eksperyment, na który ani środowiska medyczne, ani obywatele nie powinni się godzić.
27 listopada Sejm uchwalił ustawę o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii kadr medycznych. Dopuszcza ona możliwość wykonywania zawodu lekarza osobom spoza Unii Europejskiej, bez wymogu znajomości języka polskiego. W ocenie środowisk medycznych jej realizacja przyniesie wiele negatywnych skutków zarówno dla pacjentów, pracowników medycznych, jak i całego systemu publicznej ochrony zdrowia. Dla przypomnienia, zapis w nowelizacji Ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, który miał ułatwiać lekarzom spoza UE zatrudnienie w polskich szpitalach, był również krytykowany przez samorząd lekarski i ostatecznie został odrzucony przez Parlament.
Polska stawia niskie wymagania lekarzom spoza UE
Zdaniem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, ustawa wprowadza dyskryminację polskich obywateli, chcących wykonywać zawód lekarza w Polsce w stosunku do obywateli z krajów spoza UE.
Obywatele polscy muszą przejść wieloetapową, wieloletnią procedurę, najpierw zdobywania odpowiednich kwalifikacji, a później potwierdzenia ich nabycia przez zdawanie licznych egzaminów. Obywatele spoza krajów UE, zgodnie z przyjętą ustawą, będą w praktyce dopuszczeni do wykonywania zawodu lekarza w Polsce bez żadnej merytorycznej weryfikacji. W skrajnych przypadkach mogą to być nawet osoby legitymujące się fałszywymi dyplomami ukończenia studiów medycznych. Takie rozwiązanie grozi zaniżeniem poziomu świadczeń lekarskich w Polsce. Zgodnie z przepisami ustawy „magnesem”, który ma przyciągnąć osoby spoza krajów UE do praktykowania zawodu lekarza w Polsce mają być: nie dobre warunki pracy i płacy, nie sprzyjające warunki szkolenia podyplomowego, ale niskie wymagania odnośnie posiadanych kwalifikacji i praktycznych umiejętności. Grozi to tym, że do Polski przyjadą przede wszystkim ci pracownicy medyczni, w tym lekarze, którzy przy normalnych wymaganiach pracy by nie znaleźli, zatem – można powiedzieć – najgorsi – podkreśla OZZL.
Warunki pracy mogą pozostać niezmienione
Związek obawia się, że polski rząd uznał, iż zasadniczą metodą zmniejszenia lub likwidacji niedoboru lekarzy i innych kadr medycznych w naszym kraju jest ich „import” z innych krajów, nienależących do UE.
Może to oznaczać, że rząd RP nie zamierza zlikwidować zasadniczych przyczyn niedoboru lekarzy w Polsce, czyli: złych warunków pracy, płacy i szkolenia podyplomowego oraz zbyt niskich limitów liczby studentów medycyny. Utrzymywanie tego stanu spowoduje, że nasili się jeszcze bardziej emigracja polskich lekarzy (i przedstawicieli innych zawodów medycznych). Przyjęta ustawa spowoduje zatem, wbrew oficjalnemu jej założeniu, nie zmniejszenie, ale zwiększenie deficytu lekarzy w Polsce oraz widoczne obniżenie poziomu ich świadczeń – dodaje Krzysztof Bukiel, przewodniczący Związku.
Związek wezwał rząd do bezzwłocznego wycofania się ze szkodliwych rozwiązań i do podjęcia konstruktywnego dialogu ze środowiskami medycznymi, organizacjami pacjentów i niezależnymi od rządu ekspertami w celu stworzenia trwałych warunków zapewniających odpowiednią liczbę pracowników medycznych w Polsce.
Wszystkie wymienione wyżej powody skłaniają do tego, żeby ocenić przedmiotową ustawę jako wysoce szkodliwą, przede wszystkim dla polskich pacjentów, ale także dla systemu publicznego lecznictwa jako całości oraz dla lekarzy i przedstawicieli innych zawodów medycznych, zwłaszcza tych, którzy chcą pozostać i pracować w swojej ojczyźnie – dodaje dr Bukiel.
NRL przestrzega lekarzy i społeczeństwo
- Ta ustawa to eksperyment, na który ani środowiska medyczne, ani obywatele nie powinni się godzić – napisał w liście otwartym do lekarzy i społeczeństwa prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, wyrażając sprzeciw wobec uproszczenia zasad zatrudniania personelu medycznego spoza Unii Europejskiej. Zdaniem samorządu lekarskiego, ustawa stanowi zagrożenie dla pacjentów, ponieważ zezwoli na wykonywanie zawodów medycznych przez osoby o niezweryfikowanych kwalifikacjach.
Proponowanie obywatelom państw trzecich uproszczonego dostępu do wykonywania w Polsce zawodu lekarza jest zerwaniem z dotychczasową polityką ścisłej weryfikacji wykształcenia i umiejętności osób, którym powierzamy tak cenne dobro jak zdrowie naszych pacjentów. Jak uzasadnić nadmierne ułatwienia w dostępie do zawodu lekarza dla cudzoziemców, gdy od wielu miesięcy trwania epidemii nie uczyniono nic, co realnie wsparłoby polskich lekarzy i uwolniło rezerwy drzemiące w polskim systemie opieki zdrowotnej? – pyta prof. Matyja.
Prezes NRL podkreśla, że średniorocznie nawet 30% polskich lekarzy i lekarzy dentystów nie zdaje Egzaminów Końcowych oraz Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego i musi do nich przystępować ponownie, a w tym samym czasie ustawa zapewni napływ lekarzy cudzoziemców o niezweryfikowanych wiarygodnie kwalifikacjach i w dodatku bez wymogu znajomości języka polskiego. Prof. Matyja zaznacza również, że polskich lekarzy nie uwolniono na czas epidemii od ciężaru rozlicznych obowiązków biurokratycznych, nie ma rozwiązań dotyczących objęcia ochroną ubezpieczeniową na wypadek śmierci lub utraty zdrowia wszystkich pracowników medycznych walczących z epidemią, nie ma długofalowej regulacji wzrostu płac w ochronie zdrowia. W piśmie wspomniano także o kontrowersjach wokół dodatków dla medyków.
W rezultacie wielu dobrze wykształconych polskich lekarzy deklaruje chęć wyjazdu do pracy w krajach unijnych. Czy nie należy podjąć starań, aby zachęcić ich do pozostania, zamiast tworzyć ustawy, które spowodują napływ z zagranicy osób, których kwalifikacje nie zostaną w Polsce należycie zweryfikowane, chociażby pod kątem minimalnych standardów kształcenia w UE? Ryzyko dopuszczenia do wykonywania zawodów medycznych osób bez rzeczywistej weryfikacji ich kompetencji i znajomości języka polskiego jest nie do zaakceptowania nawet w okresie epidemii – pisze prof. Matyja.
Samorząd lekarski podkreśla, że władze publiczne powinny przede wszystkim skupić się na zatrzymaniu w Polsce polskich lekarzy, lekarzy dentystów i innych pracowników medycznych zapewniając im lepsze warunki pracy.
W dalszej kolejności należy zabiegać o powrót do kraju tych medyków, którzy kraj opuścili, a dopiero po tych działaniach określać kryteria i tryb dostępu do zawodów medycznych osobom z dyplomami uzyskanymi poza granicami UE, pod warunkiem jednak, że ich kwalifikacje zawodowe nie będą niższe niż u polskiego lekarza i zostaną rzetelnie zweryfikowane przed dopuszczeniem do leczenia pacjentów, a znajomość języka polskiego pozwoli na odpowiednią komunikację z pacjentem i pozostałymi członkami personelu medycznego – czytamy w liście.
Negatywne skutki nieuniknione?
Prof. Andrzej Matyja wymienił szereg niebezpieczeństw wynikających z proponowanego w ustawie szerokiego otwarcia dostępu do zawodów lekarza i lekarza dentysty.
- Rezygnacja z wymogu znajomości języka polskiego. Nie sposób odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób lekarz nieznający języka polskiego będzie komunikował się z pacjentem, jak przeprowadzi wywiad lekarski i uzyska skuteczną prawnie zgodę pacjenta na interwencję medyczną? Ryzyko błędu medycznego rośnie tutaj do granic niemożliwych do zaakceptowania.
- Ustawa nie określa, w jaki sposób polski lekarz specjalista ma sprawować nadzór nad pracą lekarza cudzoziemca nieznającego języka polskiego. Nie sposób wymagać, aby polscy lekarze zgodzili się przyjąć na siebie taką odpowiedzialność.
- Ustawa nie wymaga, aby cudzoziemiec ubiegający się o prawo wykonywania zawodu lekarza musiał dysponować dyplomem lekarskim spełniającym warunki minimalnego poziomu kształcenia lekarzy w UE. Przepustką do zdobycia uprawnień zawodowych w Polsce będzie jakikolwiek dyplom lekarza uzyskany poza UE po 5-letnich studiach.
- Pod pretekstem walki z bieżącą sytuacją epidemiczną wprowadza się możliwość uzyskania prawa wykonywania zawodów lekarza i lekarza dentysty na okres 5 lat. Tak długi okres, na jaki ma być przyznawane „warunkowe” prawo wykonywania zawodu zaprzecza tezie, że rozwiązanie to ma charakter czasowy i związane jest z sytuacją epidemiczną. Mamy zatem do czynienia z trwałym i systemowym poluzowaniem dostępu do zawodów medycznych.
- Ustawa nie wymaga, aby przed uzyskaniem uprawnień zawodowych w Polsce osoby z zagranicznym dyplomem lekarza wykonywały zawód lekarza w okresie 5 lat poprzedzających wystąpienie z wnioskiem. W rezultacie o warunkowe prawo wykonywania zawodu lekarza będzie mogła wystąpić także osoba, która ukończyła studia medyczne poza UE kilkadziesiąt lat temu i nie wykonywała od tego czasu zawodu.
- Odstąpienie od wymogu legalizacji dokumentów poświadczających kwalifikacje osób ubiegających się o przyznanie warunkowego prawa wykonywania zawodu. Przy takich zapisach ustawy weryfikacja, czy dana osoba rzeczywiście ukończyła studia medyczne, będzie bardzo trudna, o ile w ogóle możliwa.
- Termin na rozpatrzenie przez okręgową radę lekarską wniosku o przyznanie prawa wykonywania zawodu lekarza będzie wynosił 7 dni. W tym czasie okręgowa rada lekarska nie jest w stanie zweryfikować wszystkich przesłanek niezbędnych do dopuszczenia danej osoby do wykonywania zawodu, w tym np. przesłanki nienagannej postawy etycznej.
- Możliwość leczenia pacjentów przez taką osobę na podstawie zgody Ministra Zdrowia, nawet przy negatywnej decyzji okręgowej rady lekarskiej, która odmówi przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza.
- Możliwość natychmiastowego dopuszczenia do wykonywania zawodu lekarzy z nieraz bardzo odległych stron świata (docierają już sygnały o zainteresowaniu lekarzy z Filipin), które nigdy wcześniej nie miały styczności z polskim systemem opieki zdrowotnej, nie znają jej realiów, kształciły się według zupełnie innych programów nauczania, mogą nie znać stosowanej w Polsce aparatury medycznej czy nazw leków.
- Brak jasnych kryteriów, według których minister zdrowia będzie zezwalał tym lekarzom na pracę nie tylko w podmiotach przeznaczonych do udzielania świadczeń zdrowotnych pacjentom chorym na COVID-19. Przeczy to tezie, że ustawa ma charakter szczególny i jest ściśle związana z sytuacją epidemiczną w kraju. Minister zdrowia będzie miał nieograniczoną możliwość „uwolnienia” tych osób do pracy w całym systemie opieki zdrowotnej w Polsce