Wyszukaj w publikacjach

05.03.2024
·

Woks medici czy mediczi? – parę słów o konwencji wymowy języka łacińskiego

100%

W sporach nad prawidłową wymową (tj. konwencją wymowy) języka łacińskiego, warto przyjrzeć się nieco jego historii, by zrozumieć, w czym tkwi problem i jakie są jego źródła. Warto również rozprawić się z paroma stereotypami i postawić granicę między fonetyką a konwencją wymowy języka łacińskiego oraz zwrócić uwagę na często pomijane w dyskusjach reguły prawidłowego akcentowania wyrazów.

Pod nazwą język łaciński potocznie rozumiemy dziś tylko jeden wariant języka starożytnych Rzymian – jego odmianę literacką tudzież oficjalną, wykształconą przez rzymskie elity intelektualne (mówców, pisarzy, poetów) w tzw. epoce klasycznej (tj. w okresie przypadającym na I w a.Ch.n. i I w p.Ch.n.). Język ten wywarł tak wielkie wrażenie i uznanie wśród ówczesnych Rzymian i ich potomnych, że każdy, kto kiedykolwiek później pisał po łacinie, chciał robić to tak jak Cezar, Cyceron czy Wergiliusz. To, czy i w jakim stopniu danemu pisarzowi się to udawało, zależało już tylko od poziomu jego wykształcenia. 

Takie podejście do języka literackiego było skutecznym hamulcem jego rozwoju czy – inaczej mówiąc – konserwantem, który pozwolił zachować go w formie, jaką uznano za szczytową. Marcus Antonius Muretus w XVI wieku do opisania takiego stanu rzeczy użył przenośni, nazywając łacinę językiem „tak jakby martwym” (lingua quasi mortua), który w przeciwieństwie do „języków żywych”, które nieustannie się zmieniają (fluctuant, nihil habent certum, nihil stabile), jest językiem stałym i niezmiennym (lingua fixa atque immutabilis), co czyni go ponadnarodowym i ponadczasowym narzędziem komunikacji, które się nie zmienia i nie psuje – używają go bowiem wyłącznie ludzie wykształceni (eruditi et optimates), dobrze znający zasady jego działania, a nie niewykształcone pospólstwo (imperita multitudo), które używając języka nieumiejętnie, przyczynia się do jego degradacji i takie zdezelowane narzędzie przekazuje w spadku kolejnym pokoleniom. Często więc powtarzane sformułowanie „łacina jest językiem martwym” wcale nie oznacza, że w języku tym nikt nie mówi (dziś wystarczy zajrzeć chociażby na youtube.com, by przekonać się, że to nieprawda), ale to, że jest to język ustalony (fixierte Sprache) i niezmienny. 

Wobec braku rodzimych (natywnych) użytkowników łaciny i bezspornego wzorca, powstało wiele lokalnych wariantów wymowy. Kontakty dyplomatyczne, migracja kleru, uczonych i studentów sprawiały, że spotykali się ze sobą ludzie władający biegle łaciną, lecz posługujący się różnymi wariantami wymowy. W obrębie jednego uniwersytetu czy dworu można było usłyszeć różnie brzmiącą łacinę. Każdy traktował ją jak własny język ojczysty –  mówiąc po łacinie, używał po prostu głosek obecnych w swojej rodzimej mowie.

Taka różnorodność skłoniła Erazma z Rotterdamu do refleksji nad tym, jak w rzeczywistości w czasach Cycerona brzmiała łacina. Swoje obserwacje (oparte głównie na analizie zasad pisowni oraz lekturze takich autorów jak Cyceron czy Kwintylian) opublikował w dialogu De recta Latini Graecique sermonis pronuntiatione (1528). Uskarżał się w nim np. że Hiszpanie czy Francuzi wymawiają b jak v – stąd bibĕre (‘pić’) brzmi tak samo jak vivĕre (‘żyć’), c przed niektórymi samogłoskami jak s, stąd nazwisko Cezara wymawiają jako sisar zamiast cesar, Niemcy z kolei mylą p z b, stąd wymawiają wyraz piper (‘pieprz’) jako biber i odwrotnie bibĕre (‘pić’) jak pipĕre (‘pieprzem’), velle (‘chcieć’) zamiast belle (‘ładnie’).

Podobnych zmian nie dokonywali Polacy – głoski obecne w naszym języku są bardzo podobne do tych obecnych w języku włoskim. Dlatego – w obiegowej opinii – nauka tego języka zwykle nie przysparza Polakowi większych trudności. Z pewnością więc Włochowi łatwiej było zrozumieć mówiącego po łacinie Polaka niż Francuza czy Anglika. Być może właśnie stąd też w naszej świadomości narodowej narodziło się przekonanie, że to Polacy najlepiej wymawiają łacinę.

Dla ostatniej tej podobno racji Łaciny usum i innych języków mają Lechowie, iż żaden Naród tak gładko nie mówi, jak oni każdym, osobliwie Łacińskim językiem; nie mówią bowiem z Włochami: Redzina, ale Regina, ani tridzinta, quadradzinta, ale triginta, quadraginta; nie mówią Coniasco, ale cognosco, Dzienua miasto Genua. Nie psują Łaciny jak Niemcy i Francuzi, którzy Miasto JESUS Christus mówią JEDZUS Krystus, miasto Michael – Mikael, miasto charus – karus, miasto bibere vivere, za Claustrum wymawiają Clostrum. Polak zaś tak gładko mówi po Łacinie, jak by się w owym urodził i wypielęgnował gnieździe, genus unde Latinum. Na ostatek Polski Naród jest to Gens culta, polita, wszelkich mądrości jak capax, tak plena, zaczym słusznie w Łacińskim języku gust ma i pokłada, bo według Mureta, Lingua Latina non Romanorum propria est, sed sapientum; toć jej zażywać ani levitas jest, ani vilitas w Polszcze

– dowodzi Benedykt Chmielowski w swoich Nowych Atenach (1754-1756).

Oczywiście tak wyrażony pogląd wg dzisiejszych standardów uznać należy za przejaw szowinizmu, zwłaszcza że tradycyjnie stosowana w Polsce tzw. środkowo-europejska konwencja wymowy (nazywana również erazmiańską, ponieważ szeroko opisał ją Erazm z Rotterdamu w przywołanym wyżej dziele) nie ma wiele wspólnego z tym, jak łacina brzmiała w rzeczywistości w epoce klasycznej, a posługujący się tą samą konwencją Czech, Litwin czy Rosjanin brzmieć będzie inaczej niż Polak, ponieważ – tak jak Polak – będzie stosował w niej głoski istniejące w rodzimym języku. Np. u Czecha, Litwina, Rosjanina i Polaka spółgłoska l brzmieć będzie inaczej, podobnie u Litwinów i wschodnich Słowian usłyszymy charakterystyczne zmiękczenia i inne samogłoski niż u Czecha czy Polaka. 

Na odtworzenie brzmienia łaciny z okresu klasycznego (opis fonetyki języka) pozwoliły dopiero odkrycia XIX wieku (należy do nich zaliczyć m.in. graffiti z Pompejów) i rozwój językoznawstwa. To m.in. dzięki lekturze zachowanych pism gramatyków starożytnych (np. tzw. appendix Probi – tj. listy 227 błędów językowych popełnianych przez Rzymian i ich korekty, np. articŭlus non articlus, auris non oricla), analizie błędów ortograficznych w chuligańskich napisach z Pompejów (np. minsis zamiast mensis), porównaniu pisowni poszczególnych wyrazów w inskrypcjach epoki archaicznej z ich pisownią w epoce klasycznej (np. arch. QVAI zamiast klas. QVAE), zapisu wyrazów łacińskich alfabetem greckim (np. rzymskich nazw własnych w źródłach greckich, fonetycznego zapisu zdań łacińskich alfabetem greckim w zachowanych „rozmówkach” łacińsko-greckich) czy w końcu analizie porównawczej rozwoju poszczególnych głosek w językach romańskich, uczonym udało się zrekonstruować brzmienie łaciny w epoce klasycznej. Wymawianie łaciny według zrekonstruowanych w ten sposób reguł przyjęło się nazywać pronuntiatio restituta. Wg takich reguł np. każde c (niezależnie od pozycji) wymawia się jak k, dyftong ae jak i w angielskim wyrazie high, oe jak oy w angielskim wyrazie boy, qu jak we włoskim quarto, każde ti jak ti, v jak polskie ł. Ergo: Gaius Iulius Caesar to gajus julius kajsar, Aulus Celsus to aulus kelsus, a nasza Vox Medĭci to łoks mediki.

Taki sposób wymawiania łaciny zyskuje obecnie na popularności. Jedni przyjmują go jako neutralny i właściwy, inni krytykują, broniąc regionalnej tradycji, jeszcze inni przyznają prym Stolicy Apostolskiej, która (a jakże!) zaleca stosowanie wymowy włoskiej. Obrońcy polskiej tradycji często bezwiednie przytaczają poglądy Chmielowskiego i podkreślają, że chcą stosować taką wymowę, jak Kochanowski czy Pasek. Problem w tym, że konwencja, której używają, wcale nie jest taka sama jak w XVI czy XVII wieku – po pierwsze dlatego, że zmieniła się fonetyka języka polskiego (jeśli więc stosujemy te same zasady, mimo wszystko nie brzmimy jak Kochanowski), po drugie: obecnie stosowana „wymowa tradycyjna” pozostaje pod wpływem niemieckim z czasów zaborów – w gimnazjach klasycznych i na uniwersytetach uczyli wszakże niemieccy i austriaccy profesorowie oraz polska kadra, która zdobywała wykształcenie na terenie niemieckojęzycznym; to im właśnie zawdzięczamy m.in. manierę udźwięczniania interwokalicznego s (np. roza zamiast rosa) czy twarde wymawianie qu (np. quarantannakfarantanna lub kwarantanna zamiast kłarantanna); po trzecie: po II wojnie światowej (niełatwo uchwycić, kiedy to nastąpiło) polscy filolodzy klasyczni przestali wymawiać ti przed samogłoskami (w sylabie nieakcentowanej i nie po s) jako cj (np. ratioracjo) i zaczęli wymawiać je po prostu jako ti (a więc zgodnie z zapisem: ratio) – jest to sztucznie wprowadzony anachronizm.

Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy próbuje przekonać innych do wyższości używanej przez siebie konwencji wymowy. Polak stereotypowo (za Chmielowskim) naśmiewa się z Włocha za jego wirdżines idżitur i woks mediczi, z Niemca za zemper zint in flore czy z Anglika za sizar łajsit (scil. Caesar vicit) i łoks medisi, ci zaś z Polaka, który przykładając olbrzymią wagę do „prawidłowego wymawiania liter”, zupełnie lekceważy długość samogłosek i prawidłowy akcent. W języku polskim akcent (poza nielicznymi wyjątkami) pada na przedostatnią sylabę – i tego samego błędnie oczekujemy od łaciny. Czasami jednak mamy ochotę coś udziwnić, by podkreślić, że nie jest to polskie. W ten sposób niektórzy mówią biblióteka (zamiast bibliotéka), primum non nócere zamiast nocére, salus aegróti súprema lex zamiast supréma, w reklamach wciąż słyszymy „wyciąg z Ginko bilóba” zamiast bíloba, rutinacéa zamiast rutinácea. Postawienie akcentu w błędnym miejscu często zmienia znaczenie wyrazu, np. vínceris to ‘jesteś zwyciężany’, vincéris – ‘zostaniesz zwyciężony’, óculus to ‘oko’, ale ocúlus to już wyraz zdziwienia: ‘o! dupa!’, tak samo fratérculus to ‘braciszek’, ale błędnie zaakcentowane fratercúlus słuchacz zrozumie jako dwa wyrazy: frater culus tj. ‘brat dupa’.

Każdy, kto posługuje się łaciną, powinien świadomie obrać jakiś wzorzec, umieć uzasadnić swój wybór i konsekwentnie go przestrzegać. Jeśli więc mówimy woks mediczi, to powinniśmy mówić także czezar, wiczi i wirdżines idżitur. Jeśli na CV mówimy si wi, to powinniśmy pamiętać, by na Cezara mówić też sizar a na cysternę sisterna. Jeśli mówimy mediki, to powinniśmy też powiedzieć łoks (chyba że jesteśmy z Austrii, to woks mediki jest w porządku). Gdy zdecydujemy się na „polską wymowę tradycyjną” (czyli nasz wariant środkowo-europejskiej konwencji wymowy), to powiemy woks medici. Niezależnie od wszystkiego jednak musimy pamiętać o prawidłowym akcencie – médici.

Sytuację można porównać do nauki języka angielskiego – choć w przeciwieństwie do łaciny ma on swoich rodzimych użytkowników, to jednak w różnych zakątkach świata brzmi on różnie – inaczej po angielsku mówią mieszkańcy Anglii, inaczej obywatele USA, Indii czy państw afrykańskich. Każdy, kto uczy się tego języka jako drugiego, stara się przyjąć jakiś jego wariant jako wzór, jednak pewną granicą jest tutaj komunikatywność. Każdy do fonetyki powinien przykładać się co najmniej na tyle, by jego wypowiedzi zostały właściwie zrozumiane. Z drugiej jednak strony niestaranne posługiwanie się językiem, nawet na poziomie komunikatywnym, w wielu sytuacjach może stać się powodem dezaprobaty lub nawet kpin. Łatwo wyobrazić sobie, co stanie się, gdy jakiś polityk podczas konferencji prasowej wyraz horse wymówi jak whores. Osoba ustawicznie popełniająca takie błędy nie zyska uznania, ponieważ zbyt wiele osób zna angielski i jest w stanie je zweryfikować. W przypadku łaciny obecnie jest niestety inaczej – do użytku wchodzi wiele niewłaściwie zbudowanych neologizmów, sformułowań czy wreszcie błędnie wymówionych wyrazów. Dzieje się tak, ponieważ odsetek ludzi znających łacinę w społeczeństwie jest zbyt niski, by mógł się im przeciwstawić. Czasami również – zapewne w dobrej wierze – tworzone są wyrazy, które u osób znających łacinę powodują zdziwienie i uśmiech. Pewną kategorię wśród nich stanowią nazwy usług i wyrobów medycznych. Nie da się ukryć, że ich twórcy inspirowali się łaciną, jednak najwyraźniej nie wpadli na pomysł, by skonsultować je ze specjalistą. Efekty bywają groteskowe – np. coraz powszechniejszy staje się rzeczownik pedicare – jest to jakby angielska wersja francuskiego wyrazu pedicure, pochodzącego wszakże od łacińskich rzeczowników pes, pedis (m) i cura, ae (f). W nowym wyrazie zastąpiono więc francuski rzeczownik cure jego angielskim odpowiednikiem care. W łacinie jednak identycznie zapisywany czasownik pedicáre oznacza penetrację analną i jest najbardziej obelżywym przekleństwem; wyraz Cedevita byłby idealną nazwą trucizny w serii książek o Harrym Potterze, wszak po łacinie cede, vita! to ‘ustąp, życie!’ lub ‘uchodź, życie!’, tymczasem jest to nazwa m.in. suplementów diety... 

Oczywiście nie ma nic złego w używaniu łaciny i tworzeniu nowych wyrazów, warto jednak pamiętać, że lepiej zasięgnąć rady filologa klasycznego niż tłumacza google.

Źródła

  1. Allen W.S. (1965), Vox Latina: A Guide to the Pronunciation of Classical Latin, Cambridge 1965.
  2. Bednarski M. (1981), Łacina potoczna, seria „Nauka dla wszystkich” nr 341, Wyd. PAN, Wrocław 1981.
  3. Chmielowski B. (1968), Nowe Ateny. Wybór i opracowanie tekstu M. i J. Lipscy, Kraków 1968.
  4. Filipczak-Nowicka S., Grech-Żmijewska Z. (1980a), Lingua Latina ad usum medicinae studentium, Warszawa 1980.
  5. Fritsch A. (2002), Lebendiges Latein - was ist das und wer spricht es?, w: „Interlinguistische Informationen - Mitteilungsblatt der Gesellschaft für Interlinguistik”. Beiheft 8, November 2002, s. 53-67.
  6. Ganszyniec R. (1934), O reformę wymowy łacińskiej w gimnazjach polskich, w „Kwartalnik Klasyczny” 1934, VIII 3, ss. 245-247.
  7. Grech-Żmijewska Z. (1980b), Język łaciński. Podręcznik dla techników farmaceutycznych, Warszawa 1980.
  8. Jan XXIII, Constitutio apostolica: Veterum sapientia, Romae 1963.
  9. Janson T. (2004), A Natural History of Latin, Oxford 2004.
  10. Leonhardt J. (2009), Latein. Geschichte einer Weltsprache, München 2009.
  11. Łacina jako język elit, pod red. Jerzego Axera, Warszawa 2004.
  12. Marouzeau J. (1930), Pogadanki o łacinie, przekład Marja Stępniowska, Lwów 1930.
  13. Mikołajczak A.W. (2005), Łacina w kulturze polskiej, Wrocław 2005.
  14. Muretus M.A. (1838), M. Antonii Mureti Orationes, Lipsiae 1838.
  15. Olędzka B. (2018), Język łaciński dla lekarzy, Warszawa 2018.
  16. Pavanetto C. (1998), Elementa linguae et grammaticae Latinae, Romae 1998.
  17. Waquet F. (2001), Latin or the Empire of a Sign, London-New York 2001.
  18. Wolanin H. (2015), Gramatyka opisowa klasycznej łaciny w ujęciu strukturalnym, Kraków 2015.

Zaloguj się

lub
Logujesz się na komputerze służbowym?
Nie masz konta? Zarejestruj się
Ten serwis jest chroniony przez reCAPTCHA oraz Google (Polityka prywatności oraz Regulamin reCAPTCHA).